czwartek, 31 lipca 2014

Sto lat Louisa de Funes

31 lipca 1914 roku urodził się mój najulubieńszy komik. Sławę osiągnął późno, bo ok. 50. hm, szansa dla nas dziarskich staruszków! Znam wszystkie(prawie wszystkie) jego filmowe role. Swego czasu odsądzany od czci i wiary, stał się ikoną francuskiej komedii. Nikt mu nie dorównał, a Żandarm, rozsławił wsiowe St. Tropez bardziej niż zapomniana przez większość i mocno zwichrowana psychicznie BB. Najlepsza komedia, nie wiem, ale sentymentalnie Żandarm z St. Tropez. Chociaż w kinie na Wielkich Wakacjach byliśmy z moim Bratem chyba z dziesięć razy (Olsztynek - wakacje u Dziadków). Najsłabszy, Zawieszeni na drzewie z Geraldine Chaplin i synem Olivierem. Mistrzowski, ale zarazem bardzo teatralny Oskar, stał się przyczyną jego kłopotów zdrowotnych. Grał go na "deskach" i strasznie się wypalał, jego pierwszy zawał to efekt brawury przy teatralnym Oskarze. Czarno biały Napad na bank, mało znany, ale chyba pierwszy świetny popis w głównej roli. Na koniec wielce sentymentalny, ale też komiczny Kapuśniaczek. Nie należę do fanów Skąpca, dzieło schyłkowe i mocno już naznaczone chorobą.
Świetny komik, porządny człowiek, francuski brylant!



Radek niczym Siergiej, dwaj mleczni bracia

Mam nieodparte wrażenie, że Sikorki coraz bardziej, fizycznie upodabnia się do Ławrowa. 
Jaka jest przyczyna? Trudno powiedzieć, ale zwykle ludzie o zbliżonych charakterach mają podobną fizis. Może sprawił to ten sam cycek matki propagandy z którego ssą namiętnie, aby łgać. 
Ławrowa chroniczne łgarstwo, spowodowało, że każde jego słowo traktowane jest a rebours. 
Natomiast Szczurek  spod Bydgoszczy z wielkim zacięciem goni swego mlecznego brata.












Biegun ciepła za nami!

Środa 30 lipca, w Gdańsku ok. 20.30 na termometrze 30 stopni! To jest prawdziwe lato, wakacje na półmetku, osiągnęły temperaturowe apogeum. Więcej wieczornych "gradusów" uzyskać się nie da, bo to przecież już po św. Ance. Gorączka, więc pić się chce!  W foto załączeniu napój - wspomnienie. DODONI, w latach 70. greckie puszki z sokiem pomarańczowym i grejfrutowym, kosztowały wtedy majątek. Wczoraj w osiedlowym sklepie "zoczyłem" Dodoni, ale w kartoniku. Oczywiście ordynarna krajowa podróba, a producent jedzie na sentymentalnej nazwie, hm ja dałem się skusić!






środa, 30 lipca 2014

El Presidente z Małżonką

Czy będzie druga kadencja? Nie wiadomo, wszystko wskazuje na to że tak. Szanowni Państwo Komorostwo pośpią sobie jeszcze na kilku uroczystościach i kolejna pięciolatka w Belwederze gwarantowana. Miłe Grube Misie, zmęczone słońcem i nadmiarem obowiązków. Pojadły sobie suto z wieczora, więc nazajutrz spać się chce. To przecież tylko uroczystość Ochotniczych Straży Pożarnych, dlatego spokojnie chrapnąć można, nikt złego słowa nie powie. Ludzie zrozumcie, życie w gabinetach jest takie ciężkie!
Moja propozycja, dajcie Miłym Misiom solidnie odpocząć i nie wybierajcie ich na pięć kolejnych lat!!!




Śpiochy z Belwederu

Rusek dostaje w dupęęęęęęęę

Economist i inni mądrale opowiadają o ujemnych skutkach sankcji. Inni "eksperci" twierdzą, że dla Sovietów to betka. Ja patrzę przez pryzmat zwykłych Ruskich, którzy jeszcze niedawno, wielkimi
stadami przyjeżdżali do Gdańska na zakupy. Mamy koniec lipca, czyli apogeum wakacji, Sovietów jakby wymiotło, są co prawda zauważalni, ale to już nie watahy, ale niewielkie sotnie. Nie wierzę że porwały ich wszystkich wakacyjne wojaże. Przeciętnego ruska po prostu dobił coraz gorszy kurs rubla do złotego.
 


PS. To już setny wpis Zapisków, do zakończenia pozostło jeszcze 77 notatek.

wtorek, 29 lipca 2014

Polityczno - wakacyjny miszmasz

Wczorajszy wywiad dla Faktu, Kaczor odrzuca współpracę z Mikke. Polityczny błąd, JKM to trefniś i  szaleniec, ale jego wyborcy już nie. Przy tak niestabilnej scenie wyborczej, czyli huśtawce nastrojów i nikłej szansie na samodzielne rządzenie (nie za bardzo wierzę w telefoniczne sondaże) sojuszników szukać trzeba! A partia Mikkego jest jedyną w której można szukać koalicjantów.

Póki co Tusk schował się do dziury, nawet już nad morzem ze strachu nie biega. Sikorski bredzi i coraz bardziej odlatuje w twitterowy virtual. Obu panów sny o synekurach w UE odeszły w bezpowrotny niebyt.

Niezawodne ongiś odwody plujących nienawiścią staruszków zapadły się pod ziemię. Czasem tylko pojawi się "Kuczyński Waldemar", ale jego wypowiedzi przeszły same siebie i stanęły obok! Gość ze swą bezinteresowną nienawiścią kwalifikuje się wprost do Tworek. Podobnie zresztą jak niejaki towarzysz "Bratkowski Stefan". Ten oszołom z kolei swego czasu,  wściekle opitalał przydomową
kioskarkę za dystrybuowanie prawicowej prasy. Wściekłość, nienawiść i szaleństwo, ale to należy leczyć!

Niezachwianie wieszczę koniec Sovietów. Putin jest grabarzem i po nim z dawnego Imperium nie zostanie już nic. Degrengolada kagiebowskiego systemu widoczna na każdym kroku pogłębia się, a kompletny brak pomysłu na zakończenie konfliktu na Ukrainie, to ostatni gwóźdź do trumny CCCP. Zobaczycie, zobaczycie Mistrzostw Świata w Piłkę Nożną w Rosji nie będzie, bo tego kraju za cztery lata już nie będzie!



    

poniedziałek, 28 lipca 2014

Nowy deptak na Wyspie Spichrzów

Jarmark hucznie się zaczął, pogoda co prawda w kratkę, ale to i lepiej. Najważniejsze wydarzenie ostatnich dni, nowy trotuar na Wyspie Spichrzów otwarty! Wyspa w najbliższym rejonie Ołowianki była od wojny kompletnie zrujnowana i niedostępna dla zwiedzających.  Pamiętne kadry z Klossa, gdzie na tle spichrzowych ruin, Oberleutnant spotykał się ze swoim niemieckim informatorem, straszyły rumowiskiem jeszcze do niedawna. Obecnie ceglanych szkieletów jest tam o wiele mniej, a na jej zniwelowanej części, króluje namiotowa gastronomia i 55 metrowy diabelski młyn. Nabrzeże na całej długości elegancko wykończone szlachetnym drewnem, a brązowe deski trotuaru świetnie konweniują z ceglanym otoczeniem. Dzięki trotuarowi, nadmotławska marina jachtowa
nabrała świeżego blasku i zaczyna być częściej odwiedzana przez turystów. Nowe osiedle vis a vis Żurawia(na ul. Szafarnia) z Brovarnią i Hotelem Gdańsk nagle ożyło, nawet w starym wieżowcu Hydrosteru powstała knajpa. Sama Wyspa jest nadal kompletnie nie zagospodarowana i po Jarmarku smutek pewnie z powrotem tutaj zawita. Jedyna stała instytucja w tej części Wyspy to ukryta w ruinach Tawerna Zejman. Póki co ciekawskie tłumy podążają dzień i noc nowym miejskim trotuarem i z całkiem innej perspektywy podziwiają Żurawia i Długie Pobrzeże. Deptakowe zagospodarowanie Wyspy jest bardzo trafionym pomysłem, bo dzięki niemu poszerzyła się przestrzeń publiczna miasta, a przez to kolejny rejon Gdańska zaczął być bardziej atrakcyjny dla potencjalnych inwestorów.


Wchodzimy na na nowy deptak


Zupełnie nowa perspektywa Żurawia, nawet balkonowe kwiaty wypiękniały


Po prawej Zielona Brama, czyli wejście na Długi Targ. Koło będzie się kręciło tylko do połowy sierpnia, czyli do końca Jarmarku

 
Za zakrętem deski przechodzą w bruk



Po lewej ul. Szafarnia, Hotel Gdańsk z Brovarnią i wieżowiec Hydrosteru


Ruiny, ruiny, ruiny


Po prawej jedyny zachowany budynek spichlerz na Wyspie



Jednak wciąż dominują ruiny


Słynna Tawerna Zejman, do niedawna dostęp do niej był wielce kłopotliwy, teraz prowadzi pięknie wybrukowany trotuar


Koniec wycieczki, po prawej ul. Szafarnia,nowe bloki, wieżowiec Hydrosteru dalej Hotel Gdańsk z Brovarnią


28 lipca 1914 - początek rzezi XX w.

Jutro przypada setna rocznica wybuchu Wielkiej Wojny. Dla Polski stała się ona drogą do Niepodległości. Ta Wojna zarazem, to początek krwawej łaźni najokrutniejszego stulecia w historii ludzkości. Takiej rzezi Świat nie przeżywał jeszcze nigdy. Ponad 100 milionów ofiar bestialstwa XX wieku, to koszmar który miejmy nadzieję już się nie powtórzy. Pierwsza Wojna, Lenin i Stalin w Rosji,  Druga Wojna, Mao Tse-tung w Chinach, Kim Ir Sen w Korei, Ho Chi Minh w Wietnamie,  Pol Pot w Kambodży i wielu pomniejszych lewackich naprawiaczy świata. Sto milionów, to liczba mocno zaniżona, czy ludzkość zasłużyła na tę masakrę, chyba tak. Zaczynem szaleństwa była tzw. rewolucja we Francji. Obłęd jaki zapanował po zburzeniu Bastylii obryzgał krwią cały wiek dwudziesty, a ideologia obłudników w stylu Woltera znalazła swych godnych następców. Precz z lewactwem wszelkiej maści!


niedziela, 27 lipca 2014

sobota, 26 lipca 2014

Zapraszamy do konsumpcji, czyli nowe trendy w marketingu bezpośrednim

Dzisiaj rozpoczyna się Jarmark św. Dominika, impreza od kilku lat trzy tygodniowa. Ludzi chmara, a co z atrakcjami, zobaczymy. Spacerujących po Głównym Mieście, co i rusz nagabują "zapraszacze", proszę wejść i zjeść, albo się napić. Na mnie to działa odstraszająco, ale cóż takie od wielu lat mamy idiotyczne trendy marketingowe. Żeby tego uniknąć najlepiej chodzić bokami głównych trotuarów. Wśród morza knajp, jest również funkcjonująca od nastu lat pizzeria Napoli, adres Długa 62, zresztą była jedną z pierwszych klimatyzowanych w tym rejonie Gdańska. Wśród tłumu przechodniów grasuje również naganiacz z Napoli, pan w wieku młodego emeryta(bardzo "napakowany"),zapraszający do środka na przepyszną pizzę. Nie było by w nim nic nadzwyczajnego, gdyby nie okazała bejsbolówka na głowie, a na niej wielki napis SHIT. Kto nie wierzy, niech sprawdzi(nie, nie już nie da rady, dnia następnego zmienił czapkę na białą). Pozostaje tylko pytanie, czy po tak smakowitym zaproszeniu ktoś będzie miał ochotę na konsumpcję.

PS. Od św. Anki zimne wieczory, poranki, no niestety to już połowa wakacji.

piątek, 25 lipca 2014

Tour de Majka!

Tour de France, to najważniejszy wyścig kolarski na świecie. Rafał Majka zabłysnął na firmamencie, nie wiem czy przewidywalnie czy nie. Kolarstwo po Szurkowskim mało mnie interesuje. Dlatego wieści z Francji, to bardzo miłe zaskoczenie. Szczególnie, że po swoje drugie etapowe zwycięstwo przyszło mu jechać mocno pod górkę. Czy firmament sportowy darował nam nową narodową gwiazdę? Mam nadzieję, że tak!
Niestety Polsce brakuje rzeczywistych sukcesów (w każdej dziedzinie), bo równia pochyła po której stacza się nasz kraj, rzutuje również na wiktorie sportowe.

czwartek, 24 lipca 2014

Malezja i Sovieckie niedojdy

Amerykanie z autorytarną powagą stwierdzają, zestrzelenie to była pomyłka. Szanowni Panowie z tajnych służb, od samego początku to było wiadome. Sovieci i ich wynajęci bandyci nie są samobójcami, więc z ostentacją nie rozstrzeliwują Europy. Jednak rakieta "się wymskła" i zamiast w Ukraińców walnęła w Malezję. Za co karać Kreml, za co karać Putina, za dostarczanie śmierci, która po raz kolejny uderzyła nieopatrznie. Człowiek strzela, a Pan Bóg kule nosi, tak jest, tylko te kule dostarczył Putin i jego banda.
Z drugiej strony, zestrzelenie "niewinnego pasażera" świadczy o kompletnym partactwie sovietów, przecież "w szeregach" walczą zawodowi wojskowi z armii Putina. Te niedojdy nie były w stanie odróżnić samolotu bojowego od cywilnego i tym sposobem przysporzyły Cara o kolejny ból głowy. Zapewne autor, sprawca już grzeje się na Syberii.

PS. Tak swoją drogą, jak nieprzewidywalny jest świat. Statystycznie, po ostatnim zniknięciu malezyjskiego pasażera, tym liniom nie powinno zagrażać nic, rachunek prawdopodobieństwa stanął na głowie!


środa, 23 lipca 2014

Oficer POlityczny Dziennika Bałtyckiego

Gdańsk, miasto prowincjonalne, wiele się tutaj buduje i wiele dzieje, ale to wszystko na mikro poziomie zapyziałego północnego podwórka. Wszyscy tu wszystkich znają, biznesy kręcą wciąż ci sami ludzie, kulturą zawiadują od dziesięcioleci starzy wyjadacze, a na rynku medialnym wciąż te same opatrzone gęby. Jedyna gazeta regionalna(o zasięgu ogólnowojewódzkim) która ostała się po transformacjach, to Dziennik Bałtycki, po wielu woltach i przekształceniach w rękach niemieckiego wydawcy(jak zresztą 90 procent prasy na tzw. Ziemiach Odzyskanych). Średnia sprzedaż nie zachwyca, ale jak na warunki lokalne znacząca, ok. 30 tys. egz.
Lektura Dziennika nie powala, treści nudne i sztampowe, no cóż nie ma konkurencji, to i starać się za bardzo nie trzeba. Trochę lepiej jest w piątki, bo wydanie weekendowe ma więcej treści, jednak
największą atrakcją weekendowego wydania,  pozostaje niezmiennie dodatek, czyli Gazeta Telewizyjna. Tak między Bogiem a prawdą, to właśnie wydanie z tygodniowym programem TV, "wyrabia" średnią sprzedaż miesiąca. Gazeta jak gazeta, nic porywającego, ale też nie bulwersująca. Niestety z jednym, ale bardzo nieprzyjemnym wyjątkiem! Na piątkowych szpaltach Dziennika ukazują się cykliczne felietony Pani Redaktor Barbary Szczepuły, weteranki Bałtyckiego, kobieta pisze tam już z dziesiąt lat. Dodatkowo na łamach, wydawcy dają również zarobić jej mężowi
redaktorowi Markowi Ponikowskiemu (emerytowi z TVP), facet ma stały piątkowy "duży kawałek" o motoryzacji, nie można powiedzieć, da się poczytać.
Wróćmy jednak do Szanownej Pani Redaktor, bo to ona jest łyżką dziegciu w tej Dziennikowej
beczce średnio zjadliwego miodu. Felietony jakimi się POpisuje, to w dużej części wypracowania miłosne ku czci jedynie słusznej sprawy jaką są rządy Partii Miłości. W moim odczuciu teksy Pani Redaktor to prowincjonalne kopie, propagandowej twórczości Janiny Paradowskiej z Polityki. Nie powiem, poglądy polityczne ma prawie każdy, ale dziennikarz piszący dla większej rzeszy(nie zaangażowanych politycznie) odbiorców, winien się miarkować! Stateczna i teoretycznie apolityczna gazeta powinna jak ognia unikać tekstów na wskroś spolaryzowanych, a do takich, w większości
zaliczyłbym, teksty Szanownej Pani Redaktor. Ten brak umiaru w propagowaniu swoich osobistych sympatii POlitycznych jest w moim mniemaniu cechą dyskwalifikującą felietonistkę.

wtorek, 22 lipca 2014

Lato w pełni

Słońce w prognozach świeci już drugi tydzień, o dziwo przekłada się to na aurę za oknem. Dobrze, tak trzymać! Wieczory przepiękne i noce ciepłe, a dni upalne, lato rodem z krain mediteriańskich.
Na plażach tłok niemożebny, wieczorami kafejki pełne, a i podchmielonym imprezowiczom miło wracać nad ranem z imprez, bo letnie wschody słońca świetnie wpływają na kaca. W taką pogodę nie ma sensu wyjeżdżać gdziekolwiek z nad Bałtyku. Na poszukiwanie zagubionego lata przyjdzie czas w październiku czy listopadzie, a dla bardzo stęsknionych po zimie w lutym i marcu. Póki co cieszmy się latem i nie wyjeżdżajmy w góry albo inne bezwodne tereny, jeśli lato to tylko nad morzem, ba nawet jeziora nie dają tak pięknie letniego wytchnienia. Haust morskiej bryzy w letni słoneczny poranek to najlepsze lekarstwo na cały stres naszego zwariowanego świata.

poniedziałek, 21 lipca 2014

Pierwsza Wolna Sobota

21 lipca 1973 roku w czasach rozkwitającego Gierka, w przeddzień komuszego święta, rzucono ludowi ochłap w postaci pierwszej Wolnej Soboty! Radości z tej okazji nie za bardzo pamiętam, bo pacholęciem po szkole podstawowej wtedy byłem i wakacje u Dziadków w Olsztynku spędzałem. Początek Edwardiańskich Czasów bardziej kojarzy mi się z wprowadzeniem "do telewizora" drugiego programu TVP oraz szumnie reklamowanej,  kolorowej telewizji, której naocznie nikt z nas przez kilkanaście następnych lat nie doświadczył z uwagi na wyjątkową ekspensywność kolorowych sowieckich odbiorników.
Cóż jeszcze z tamtych czasów, no było nie było, najważniejsze wydarzenie, czyli księżycowa wycieczka Amerykanów (lipiec 1969 - przedostatni rok Gomułki). Pamiętam jak dziś, start Apolla i potem poranną transmisję ze spaceru,  na którą zresztą zaspałem! Było coś ok. 5 kiedy zszedłem oglądać, Armstrong z kolegą już wtedy z dziecięcą radością skakali po Srebrnym Globie. Tak, tak, 20. lipca(u nas był już poniedziałek 21 lipca), mały krok człowieka i wielki dla ludzkości. Data łatwa do zapamiętania, bo to urodziny mojej Mamy(rocznik 1933).

PS. A tak swoją drogą, to już po obaleniu komuny, ciemny typ Jaruzelski, Prezydentem PRL. będąc, w dniu Wedla z komuszą ostentacją składał kwiaty na Grobie Nieznanego Żołnierza.


Irredenta bardzo, bardzo trudne słowo

Jak nie kijem go to pałką. Komorowski Bronisław - Prezydent, uaktywnił się ostatnio w sferze międzynarodowej. Jego wcześniejsza miłość do mongolskiego cara, zaczyna bardzo powoli słabnąć. Malezyjska tragedia dała mu asumpt do wygłoszenia kilku dętych przemówień z których niewiele wynika, ale w zawoalowany sposób wciąż ukazuje zrozumienie dla dążeń separatystów (irredencja). Pozostaje pytanie, szalony czy nie ogarnia znaczenia wypowiadanych słów.


Całe szczęście, że kadencja naszego tuza intelektu dobiega końca, czy grozi nam powtórka z bigosowania? Oby nie!!!

niedziela, 20 lipca 2014

Internetowy przegląd tygodnia

Według zielonoświątkowych protestantów, Tusk i ferajna to POmazańcy Boga(no i mamy kandydata na monarchę), lekki szmergiel, czy wielki obłęd, nie to cyrk!

http://wpolityce.pl/polityka/204838-ty-nie-jestes-juz-wiecej-hanna-ty-jestes-jozef-jaki-duch-oswieca-gronkiewicz-waltz-dlaczego-poslusznie-wykonuje-polecenia-lewakow-i-liberalow

Mongolskie rysy u kacapów, to ich znak rozpoznawczy. Powyżej Putinka jego kałmucka ochrona, aż dziwne że nie dobierają bardziej europoejskich ochroniarzy.


No i bardzo dobrze, bo z rudego, to i mięso gorzkie:-)

http://niezalezna.pl/57269-rudy-wkrotce-wyginie

Irena Santor, wiecznie młoda.
 
http://wpolityce.pl/kultura/204902-irena-santor-pierwszy-profesjonalny-teledysk-przed-80-tka-wideo

Skrytka plażowa, bardzo dobry pomysł!

http://facet.onet.pl/gadzety/prosty-sposob-juz-nikt-nie-okradnie-cie-na-plazy/1zecb?utm_source=onetlink&utm_medium=CPC&utm_campaign=facet_meskarzecz&utm_term=www.meteoprog.pl

Nie przy jedzeniu!
 

Sportowy rodowód Mirosława Klose.

http://wpolityce.pl/sport/205298-klose-wszech-czasow-i-zachety-by-lenina-kopnac-w-d-galeria-zdjec

Całuśny Donek, fotka z "Janką" Paradowską, całuś piękniuś:-)

http://niezalezna.pl/57417-dziennikarz-spiewa-sto-lat-dla-merkel-redaktorzy-gw-i-tvn-bierzcie-przyklad

Irrendentny Bronuś, żałosne nadużywanie słów których nie do końca się nie rozumie.


Szaleństwo Amerykanów polega na tym, że wszyscy pozywają wszystkich o wszystko, dlatego Papugi mają z czego żyć. Zresztą pseudo psychologowie też, słynne z filmów, "czy chcesz o tym porozmawiać" to u nich kanon. W tym jednak przypadku  idiotycznego prawa precedensowego, powinni wziąść się również za wytwórnie alkoholi jeśli pijak zejdzie na marskość wątroby, za producentów sznurów jeśli świr się powiesi, a także za kartele narkotykowe produkujące narkotyki. Sędziów idiotów jednak nie brakuje również w słynnym USA.


Lipcowy wieczór w Gdańsku

Sobotni letni wieczór na Targu Węglowym, to ekranowe dźwięki Czarodziejskiego Fletu, Mozarta. Widowisko z nad Jeziora Bodeńskiego, zarejestrowane zeszłego lata, urzeka szaloną i wielce kolorowa scenografią,  wchodzącą wprost w jeziorne wody Bodenu. Lekko zwariowane kolorowe kształty, ale jakże pomysłowe i miłe dla oka. Dźwięk trochę szwankował, jednak mimo wszystko, przyjemnie  jest posłuchać osiemnastowiecznych przebojów w zabytkowej oprawie Gdańska. Wielki plus dla tegorocznych organizatorów, siedzisk starczyło dla wszystkich, leżaki plażowe rozstawiano prawie wszędzie. Kto chciał mógł zalegać na trawnikach, skwerkach lub pod Srebrnym Drzewkiem. Piwosze i amatorzy konsumpcji zasiedli w ogródkach piwnych, zwolennicy ascezy na drewnianych paletach, a prawdziwi melomani w specjalnie wydzielonej widowni. Pełna dowolność, która w połączeniu z letnim i pięknym lipcowym zmierzchem dodawał uroku wydarzeniu. Ja zalegałem na trawniku (obok swojego roweru), cóż z tego że ok. 23 trochę zmarzłem, naprawdę warto było.





 

sobota, 19 lipca 2014

Fajny film wczoraj widziałem i kolejne (mam nadzieję) obejrzę

Nowa produkcja francuska, Przychodzi facet do lekarza (Supercondriaque). Reżyser, a zarazem aktor o dźwięcznym pseudonimie Daniel Boon, to cudowne dziecko współczesnej komedii znad Sekwany. Jego największy hitem, jest niewątpliwie przezabawna opowiastka o mentalnych stereotypach dzisiejszych mieszkańców Francji, Jeszcze dalej niż północ (Bienvenue chez les Ch'tis). Kto nie widział zdecydowanie powinien. Co do najnowszej produkcji pana Boona, komedyjka poprawna, a nawet śmieszna. Jednak bez porównania gorsza od hitu. Niestety kolejne dokonania reżysera, który zapewne uwierzył w swój komiczny geniusz są zdecydowanie gorsze od pierwowzoru. Swoją drogą, nawet te gorsze, bywają o niebo lżejsze i bardziej komiczne od amerykańskich gniotów.
Z najnowszych zapowiedzi, Szwed Lasse Hallstrom, reż. i Anglik Steven Knight, scen.(pod amerykańskim szyldem)opowiadają, a jakże, o Lazurowym Wybrzeżu. Hinduska knajpa w Prowansji, na podstawie powieści, Wojna hindusko-francuska na noże i widelce ("The Hundred Foot Journey" - Richard C. Morais). Mam nadzieję na dobrą zabawę, a " z racji lokacji" filmu na pewno obejrzę w kinie. Polski tytuł, Podróż na sto stóp, premiera 8 sierpnia 2014.

PS. Woody Allen, to ostatnio amerykański spec od komedii. Produkuje i reżyseruje je masowo, lokując akcję w najbardziej atrakcyjnych miejscach Europy. Podejrzewam, że na starość, reżyser porzucił swą wielką miłość, czyli Nowy Jork, na rzecz statecznej i miłej dla oka, śródziemnomorskiej Europy. Niestety nigdy nie miałem zbyt wysokiego mniemania o talencie tego Pana. Owszem, jego współczesne obrazy są mniej nudne(a nieraz kojące)niż wcześniejsze pseudointelektualne komedyjki o nowojorskich elitach (np. Manhattan). Za parę tygodni na ekrany wejdzie kolejny jego film. Oczywiście rzecz dziać się będzie na południu Francji (w latach 30. ubiegłego wieku) - Magic in the Moonlight.

piątek, 18 lipca 2014

Gedania - wielki skandal

Przedwojenne Wolne Miasto Gdańsk, było parszywie niemieckie. Polonia gdańska, stanowiła zaledwie 10 procent populacji, a jej prawa gwarantowane Traktatem Wersalskim i Ligę Narodów były systematycznie gwałcone przez zniemczonych i oszalałych na punkcie Hitlera mieszkańców. Potem przyszedł wrzesień 39 i bezprecedensowo zbrodnicza eksterminacja Polaków. Ginęli rozstrzeliwani przez plutony egzekucyjne i szlachtowani przez zwierzęce warunki obozu w Stutthofie. Tak było i nikt tego nie neguje, tylko w ciągu tych 75. lat od rozpoczęcia krwawej rozprawy z Polonią ich niemieccy oprawcy przemianowani zostali na mitycznych nazistów. Chichocząca jak zwykle Historia, znowu pokazała swe przewrotne oblicze. Masakry Polaków Wolnego Miasta dokonali bezpaństwowi naziści, a mieszkańcy grodu byli wręcz ich ofiarami. Do jasnej cholery, nie dajmy sobie wmówić kolejnej bredni i pamiętajmy o niemieckim okrucieństwie. Jednak żeby pamięć o gdańskim barbarzyństwie nie znikła ze świadomości potomnych, trzeba ją pielęgnować i stale o nim przypominać! Mamy połowę roku 2014, do kolejnych obchodów wybuchu Wojny zostało niewiele dni. Zapewne władze miasta już szykują z tej okazji wielką pompę, bo przecież to prawie okrągła 75 już rocznica. Jak naprawdę wygląda kultywowanie pamięci o polskich pamiątkach Wolnego Miasta. Jeden przykład,ale bardzo bulwersujący! Gdańsk Wrzeszcz ul. Kościuszki róg Legionów, stadion polonijnego klubu Gedania. Data powstania lato 1922, nie tylko stadion, ale i okoliczne zabudowania stanowiły integralną część jakże znaczącej Polskiej pamiątki. Zaraz za płotem Klubu stoi Kościół św. Stanisława Biskupa, jeden z dwóch polskich w Wolnym Mieście i za sprawą proboszcza prężny ośrodek polskości. Jego proboszcz ks.Bronisław Komorowski zginął zakatowany w Stutthofie, a świątynię niemiecka dzicz przerobiła na magazyn i garaże. Cały ten kwartał stanowi integralna pamiątkę polskiego Wrzeszcza.
Warto pielęgnować przypominać i zachować. Cóż jednak się dzieje, stadion Gedanii, który przetrwał w niezmienionym kształcie czasy komuny, a sam klub odnosił nawet pewne sukcesy w rozgrywkach siatkówki kobiet, ma zostać zaorany!!! W miejscu historycznego stadionu już za parę chwil powstanie kolejne deweloperskie osiedle mieszkaniowe. Samą Gedanię ciupasem przenieśli na peryferie ulicy Hallera w Brzeźnie. Coś jest nie tak, przecież miejsc na budowę kolejnych enklaw mieszkaniowych mamy w centrum Gdańska pod wielkim dostatkiem i wystarczy tego na wiele, wiele lat. Czemu zatem, ten mały, jak na potrzeby inwestycyjne plac musi być przenicowany, a pamięć o miejscu zapomniana. Panowie Włodarze, po prostu nie godzi się, to jest najzwyczajniejsza granda!
Powie ktoś, że przecież utrzymanie takiego reliktu, to są kolejne koszty dla miasta. Zgoda, ale skoro stać nas na utrzymanie, wora bez dna, jakim jest Bursztynek w Letniewie, to stadion Gedanii mógłby służyć wrzeszczańskim mieszkańcom jako centrum parkowo rekreacyjne, którego tam wyraźnie brakuje.
Mój wpis, to zapewne musztarda po obiedzie, a Gedania już padła, szkoda tylko, że w obecnych jakże nieprzyjaznych polskości czasach nie kultywuje się tych najważniejszych pamiątek naszej gdańskiej chwały.

czwartek, 17 lipca 2014

Tym razem to nie UFO!

Kolejny Malezyjski samolot runął, jednak tym razem to nie UFO, ale Sovieci. MAK aż pali się do poprowadzenia śledztwa. Może Holendrzy i Malezyjczycy na to pójdą, jednak przed podjęciem decyzji powinni zasięgnąć opinii Premiera Donalda Tuska!
No i jeszcze nasz Geniusz z Belwederu, najpierw nazwał zestrzelenie tragicznym wypadkiem. Potem dopiero zmienił zdanie, ale równocześnie zaczał bredzić o irredncie separatystów. Prezydent Bronisław K. jest chyba z innej planety! Irredentny Bronuś pozuje na intelektualistę, tylko bardzo słabo mu to wychodzi!


PS. Ponieważ azjatycka dzicz ma duże doświadczenie w strzelaniu do cywilnej floty powietrznej, to znamienne oświadczenie kałmuckiego Cara zupełnie nie dziwi.

Czwartkowa Kobra

W czasach prymitywnej telewizji PRL. czwartki były dniem kryminałów. Z wypiekami na twarzy wyglądało się wieczornej emisji, filmu z dreszczykiem, albo Kobry. Teatr Kobra, to był w tamtym czasie majstersztyk. Plejada najlepszych aktorów, dobre scenariusze, bardzo często fabularnie usytuowane w Londynie czy innej Ameryce. Równie często pojawiali się też detektywi z MO, ale i to nie stanowiło problemu, bo kryminalna fabuła rozpalała zaciekawienie.
Jak przaśne to były produkcje można sobie uzmysłowić dopiero dzisiaj, oglądając letnie powtórki na kanale TVP Kultura. Proponuję z sentymentu, włączyć tę stację o 20. w kolejny letni czwartek i zanużyć się mroczne i skomplikowane meandry zbrodni i występku.

PS. Dzisiejsza Kobra, czwartek 17 lipca, godz. 20.10 tytuł, Śmierć w samochodzie. Ja podwójnie sentymentalnie, bo w roli głównej mój Wuj Janusz Zakrzeński.

środa, 16 lipca 2014

Letni miszmasz

Porzućcie piwo i wszelki chmiel! W swej większej części chemiczny bubel. Najwyższy czas na polski cydr. Jabłkowy alkohol z lekkim gazem. Czy doczekamy się krajowego brandy z jabłek? Może, może, może, ale póki co cieszmy się cydrem, piwo omijajmy szerokim łukiem. Czy to Tyskie, Żywiec, Okocim, jeden czort. Forowanie mody na piwo, to świadoma polityka wielkich zagranicznych koncernów, które całkowicie opanowały polski rynek. Carlsberg i Heineken, to najważniejsi gracze, cała reszta to popierdółki. Dodatkowy argument "antypiwny" to brzuchaci piwosze, namiętni smakosze tego świństwa, wcześniej czy później dorabiają się pokaźnych oponek.

Lato w pełni, imprez bez liku. Na gdańskiej Wyspie Spichrzów stawiają właśnie wielki diabelski młyn, kołem widokowym zwane. W perspektywie nadchodzącego Jarmarku św. Dominika, będzie to zapewne jedna z większych atrakcji tego święta. W  najbliższą sobotę kolejna operowa odsłona, na dużym ekranie ustawionym na Targu Węglowym pooglądamy sobie Czarodziejski Flet.

W tym miejscu już za chwilę stanie Wielki Koło Widokowe

Piątek 18 lipca, połówka już stoi

Ceny dosyć słowne, jazda 'a 25 zł, a dla osób poniżej 1,5 m ,a 15 zł

Podobno najwyższe koło w Europie ( 55 m)

Widok z nowego trotuaru na Wyspie Spichrzów
sobota 26 lipca 2014



W połowie sierpnia, do Gdyni z okazji 40. rocznicy Operacji "Żagiel" z 1974 r. spłyną największe żaglowce świata, po części również te, które były tam czterdzieści lat temu. Na wodach Zatoki odbędzie się również ich wielka parada.

Jarmark św. Dominika, wydarzenie coraz bardziej międzynarodowe, zaplanowano więcej imprez z udziałem innych nacji. Jak do tej pory było tego wciąż za mało i samo przedsięwzięcie stawało się coraz bardziej nudne i sztampowe. Jak wyjdzie w tym roku, zobaczymy.


wtorek, 15 lipca 2014

Upadek Kraciastego Ćwierkacza

Sikorski w międzynarodowej odstawce, po obiadku z Rostowskim zaczął śmierdzieć swym międzynarodowym partnerom. Już nikt go do negocjacji w sprawie Ukrainy nie zaprasza, a jeszcze do niedawna brylował na kijowskich salonach. Nie ma już szans na międzynarodową karierę, Ławrow z niego kpi, a Amerykanie traktują jak inwalidę o lasce. Jego dotychczasowa pozycja zbudowana na kontaktach wpływowej żony i teścia upadła jak house of cards. Cóż pozostało naszemu tuzowi, Angelo, Angelo, ratuj!!!
Najwyższy czas zakończyć, tę dyplomację chamstwa i żenującej ignorancji! Dzisiejszy wypad do Kijowa, tak naprawdę, to gra pozorów.

PS. Ciekawostka przyrodnicza, Kraciasty Ćwierkacz, zmienił się w Pasiastego Ćwierkacza. Ten Mistrz Elegancji, porzucił ostatnio, dysharmoniczne koszulki w kratkę na rzecz pasków.

poniedziałek, 14 lipca 2014

Marsylianka Bastylianka

Dzisiaj mija kolejna rocznica zburzenia Bastylii, największe święto Republiki Francuskiej. Ironia i przewrotność są babką i matką Historii. Przecież ta rewolucja, to początek końca Wielkiej Francji. Nie dość, że kraj stoczył się w otchłań piekła, zdrady i wiarołomstwa i już nigdy się nie podniósł (Napoleon, nie był Francuzem, a jego waleczne dokonania, to tylko mgnienie oka), to jeszcze na krwawych gruzach Bastylii zrodziły się wszystkie nieszczęścia współczesnego świata. Rewolucja Francuska, jest matką Lenina, Hitlera i Mao Tse tunga, a także lewackiej zdegenerowanej współczesności. Takie typy jak Sartre i jemu podobni stworzyli Guevarę, Castro,  Pol Pota, Mengystu Hajle Marjama czy opryszka Alliende. Czy jest sens świętować upadek wielkości swojego kraju, pewnie że nie, ale współczesna Francja w swym zadufaniu nie jest tego świadoma. Spokojnie, spokojnie za rogiem już się czają żądni krwi muzułmanie z Marsylii, jeszcze parę chwil i to oni po raz kolejny zburzą mury Republiki!


Koniec Mundialu

Dzisiejszy finał, zgodnie z oczekiwaniami. Mimo, że Argentyna zagrała swój najlepszy mecz, a Niemcy jeden z najsłabszych, to i tak dobre rzemiosło wzięło górę nad fantazją. Na najbliższe cztery lata daję sobie spokój z piłką od nogi. Czy kolejne rozgrywki światowe dojdą do skutku, mam poważne wątpliwości, do tej pory ich potencjalny gospodarz, czyli Rosja pogrąży się w wielkim chaosie. Póki co z wytęsknieniem czekam na rozgrywki Pucharu Świata w Rugby w 2015 r. w Anglii.

 
Ze sportowych nowinek, Robert Kubica, w jednym z kolejnych wyścigów, wreszcie dojechał do mety  i do tego zajął I miejsce. Czy to tylko przypadek, czy dobry omen na przyszłość, czas pokaże.

niedziela, 13 lipca 2014

Internetowy przegląd tygodnia

Tanio kupić, drogo sprzedać, prosta strategia Kulczyka(Kluczyka). Tylko kto mu to wszystko najpierw sprzedaje za bezcen!

http://niezalezna.pl/57072-mafijne-standardy-w-relacjach-wladzy-z-biznesmenami-jak-sie-pasa-tluste-misie

Żem się uśmiał, bez Pani Senyszyn, Polska będzie się ośmieszać w Parlamencie Europejskim, hm a może dopiero teraz powrócił zdrowy rozsądek!

http://wiadomosci.onet.pl/kraj/senyszyn-polska-znowu-bedzie-sie-osmieszac-w-pe/2bb0j

Nowych hoteli w Gdańsku jest coraz więcej, rynek cały czas nienasycony. Ciekawostka z Gdyni, szumne zapowiedzi zburzenia Hotelu Gdynia odeszły w niepamięć. Staruszka z lat 70. rewitalizują.

http://www.trojmiasto.pl/wiadomosci/Hotele-w-Trojmiescie-powstaja-nowe-inne-sa-modernizowane-n81326.html

Niełatwy zwis w Sopocie, ale był też na Długim Targu.

http://www.trojmiasto.pl/wiadomosci/Wisielec-na-Monciaku-pozbadz-sie-15-zl-w-mniej-niz-2-minuty-n81268.html

Ostrożnie, nie oglądać przy jedzeniu.

Klęska Brazylii czyli Król jest nagi!

Czy Tusk padnie jak Scolari. Piłkarskie porównanie jest jak najbardziej na miejscu. Nasz Pierwszy Piłkarzyk bardzo utożsamia się z futbolem i równie brak mu pokory. Ostatnio perorował w Sejmie na temat sukcesów swego rządu. Sukcesów któremu przeczą zachowania dużej części obywateli, szczególnie tych najważniejszych bo młodych. Oni wyjeżdżają na potęgę, mało tego coraz mniej zamierza wrócić! Straciliśmy bezpowrotnie ponad 2 mln czynnych zawodowo Polaków, których brednie o potędze i sukcesach 25. lecia kompletnie nie objęły. Oni opuścili nasz kraj za chlebem!


Inna szalona statystyka, wybrana na chybił trafił z niedzielnego internetu. I to do tego wcale nie z "oszołomskich" portali, ale z TVNowskiego Onetu. Koszt utrzymania mieszkania w Europie, mały ranking!

 
Czy piłka nożna obali Tuska, chyba tak. Zaczęło się na początku Mistrzostw taśmami, obecnie koalicja zaczyna trzeszczeć. Jeszcze parę goli zdegenerowanej do szpiku kości drużynie i jej kapitan będzie musiał oddać opaskę!!! Hasło, Polacy nic się nie stało, już nie działa, a powtarzane mantralnie przez nadwornych zakłamywaczy jedynie wzmaga gwizdy na polskim stadionie! Tym zawodnikom szkodnikom już dziękujemy!!!

PS. Tak jak wczoraj na koniec meczu, stadion wygwizdał Canarinhos, tak od wielu miesięcy internet wygwizduje drużynę Donaldinia. Jeśli ktoś nie wierzy niech spojrzy na komentarze pod artykułami o  sukcesach Wesołej Drużyny Donalda.  

sobota, 12 lipca 2014

Scolari jak Tusk

Konferencja prasowa Scolariego po klęsce z Niemcami, Brazylio nic się nie stało! To tylko jedna przegrana. Coś mi to przypomina. Nasz Pierwszy Piłkarz tak samo bredzi, a jego ostatni występ w Sejmie do złudzenia przypomina zidiocenie Scolariego i świadczy o kompletnym oderwaniu od rzeczywistości.
Holendrzy byli już gotowi do finału, a nagłówki ich gazet, przygotowywane przed rozstrzygnięciem miały brzmieć, "pokażemy tym niemieckim nicponiom".
Dzisiejszy mały finał, "Scolari - Tusk", przerżnie z Holendrami, jutrzejsze zmagania, bezwzględnie Niemcy i to wysoko!


piątek, 11 lipca 2014

Pani Klara w Jelitkowie

Piękna pogoda, najładniejsze plaże, ciepła woda, tak jest teraz. Plaże Lazurowego Wybrzeża mogą się schować, a i czystość Śródziemnego jest do kitu. Niestety nas mieszkańców z nad Zatoki Gdańskiej dobijają sinice. Parę chwil ciepłej, upalnej pogody i już na wodzi pojawiają się te ohydne glony. Szczególnie dotkliwie widać to w Gdyni i Sopocie, mniej w Jelitkowie, Brzeźnie i Stogach.
Mimo to nadmorskie piaskownice Trójmiasta zalewa przyjezdny tłum. Takich pięknych gorących dni niewiele jest w naszym klimacie, a szczególnie urokliwe są poranki i wieczory. Rano na spacer lub przebieżkę, a o zmierzchu na plażową imprezkę. Szanty jak co lato w piątki w jelitkowski Klipperze. 
Ruch na deptaku nadmorskim nieustanny, a w Parkowej w Jelitkowie, szalejąca na parkiecie kultowa Pani Klara! Pani Klara jest tam codziennie i tańczy, tańczy, tańczy!!! Na filmiku, w długiej spódnicy z torebką przewieszoną przez ramie.


 

czwartek, 10 lipca 2014

Wędkowanie i duże rybki

Generalnie nie jestem zwolennikiem wędkowania, cierpliwości brak. Splątana żyłka, pokiereszowane spławiki i haczyki, to nie dla mnie! Wędka  w dłoniach to wynik użyczenia jej przez kolegę Czesia, namiętnego poławiacza. Poniżej jego trofeum, ponad półmetrowy leszcz, złapany na Kaszubach w czerwcu tego roku (2014). Kolejna fota, znajomy kolegi i jego wspaniały halibut, hm ciekawe ile porcji z niego wyszło.








środa, 9 lipca 2014

Opodatkować nierząd, wprowadzić monarchię

Opodatkować prostytucję, bardzo chwalebne. Z jedną uwagą, nasi władcy powinni zacząć od siebie i najpierw otaksować swoją nierządną działalność. Na burdele przyjdzie czas w drugiej kolejności!

Wreszcie nadeszły upały, jak długo potrwają, nie wiadomo. Może by tak wprowadzić podatek od dni słonecznych z progresją zależną od wysokości temperatury w cieniu. Dla podreperowania upadłego budżetu to zawsze jakiś promyk nadziei.

Powoli stajemy się krajem jednego Oligarchy, Nierząd sprzedaje wszystko Kluczykowi. Moja propozycja, Kluczyk na Prezydenta i Premiera w jednej osobie, a potem niech wprowadza monarchię dziedziczną.

Stefek Niesiołowski dostał znowu swoje pięć minut i szaleje po zaprzyjaźnionych telewizjach, jego występy to jak zwykle, miód na moje serce. Pokazujcie Stefka codziennie z rana, w południe i wieczorem. Od jakiegoś czasu nie widać "Profesora" Bartoszewskiego, czemu, on też jest świetny!

Moja ulubiona Profesor, Joanna Senyszyn wieszczy kompromitację Polski w nowej kadencji Parlamentu Europejskiego. Bez Pani Profesor, Profesora Pastusiaka i paru innych tuzów, nasz kraj według słów byłej deputowanej zbłaźni się i utraci wiarygodność. Ja jednak wolę, aby w PE reprezentowały mnie "oszołomy" niż ekipa eseldowskich Europejczyków.

Radzio Scrooge, występuje w TVP Info i broni zażarcie swojego prawa do nie płacenia za knajpiany rachunek. Jakże to żałośnie małostkowe i mówi wszystko o mentalności tego światowca z Koziej Wólki . Jestem wściekły, powiada pan S, bo kelner nas podszedł i  wino było za drogie. Dwie prawdziwe opowiastki z życia Zaradnego Radzia.
Pierwsza, obiad z Janem Rulewskim. Jan legenda Solidarności nie był zamożny więc na wspólnym obiedzie zamówił i zjadł jedynie przystawkę. Radzio skonsumował obiad trzy daniowy. Na koniec poprosił o rachunek i wyłożył na stół połowę kwoty za konsumpcję. O zdarzeniu opowiadał sam skonsternowany sytuacją Rulewski.
Druga, kilka lat temu w dworku rodziny pod Bydgoszczą miał miejsce wybuch w Range Roverze Anny, żony Ministra. Prasa i służby podejrzewały sabotaż z udziałem obcych służb. Cóż się okazało, ZaRadek kazał w aucie małżonki zamontować zbyt tanią instalację gazową i to ona była przyczyną wybuchu.

Kolejna wielka radość, od 25 czerwca Mongolia zniosła wizy dla obywateli UE. Wreszcie spełnią się moje marzenia i odwiedzę Ułan Bator!





wtorek, 8 lipca 2014

Słoneczny Patrol III RP

Wałęsiak w gaciach, na basenie w Arłamowie, świetne. Uwaga, proszę nie oglądać przy jedzeniu!!!

 
PS. Aż żal, że taki tors nie jest "twarzą" Sopockiego Aqaparku.

Soviet bezradnie tupie nóżkami

Jak postrzegać współczesną Rosję? W moim odczuciu jako kraj schyłkowy. Dla swych własnych potrzeb wprowadziłem dla naszego moskiewskiego sąsiada trzy nazwy, odróżniające XX. wieczne burzliwe czasy istnienia upadającego imperium.
Pierwszy czas do rewolucji bolszewickiej, to po prostu Rosja.
Po rewolucji Lenina, to Sowiety.
Czasy post Gorbaczowowskie, czyli Jelcyn, to ponownie Rosja.
Ostatnie tchnienie Imperium, czyli rządy Cara Putina, Soviety.

Jak już kiedyś pisałem, czasy Imperium kończą się. Póki co objawy upadku, czyli kompletna zapaść intelektualno - moralna narodu jest przykrywana pobrzękiwaniem szabelką i pohukiwaniem na otaczający świat. Jednak zgnilizny wewnętrznej, murszejącego kolosa już nic nie powstrzyma, a idiotyczna awantura o Krym i wschodnią Ukrainę, upadek ten przyspieszy. Wbrew pozorom, pazerny świat nie jest już taki łasy na biznesy z Sovietią, a Car i jego ropiejące imperium, jak kania dżdżu potrzebują nowoczesnych technologii i forsy płynącej z ropy i gazu. Propagandowo próbują jeszcze robić dobrą minę, ale są to jedynie pozory, za którymi kryje się coraz większa bezradność. Zeszło tygodniowe wezwania do ustalania nowego porządku świata jest tego najlepszym przykładem.
Tego apelu już nikt nie traktuje poważnie, świat czeka na nowe rozdanie, a nastąpi ono po pełzający upadku Sovietów. Państwo podzieli się na oligarchiczne księstewka rządzone przez udzielnych władców rodem z KGB. Proces już się zaczał i nie potrwa dłużej niż 20. lat. Dla przypomnienia, mam dzisiaj 7 lipca 2014 r. 

poniedziałek, 7 lipca 2014

Śmiało do boju, najwyższy już czas!

Jak wygląda nasza scena polityczna? PO ma refluks taśmowy, a ich Ukochanemu Przywódcy stwardniało to i owo. SLD śmierdzi moczem Urbana i owy smród,  mocno się przekłada wyniki poparcia. PSL jak zwykle obrotowo - oborowe i gotowe na kolejne skundlenie, ale nie wiada czy tym razem głosów "styknie". Mikke, wystrzałowy idiota, kompletnie bez wizji, ale pachnie innością i to przyciąga młodych(swoją drogą jego globalno ociepleniowy sprzeciw, bardzo popieram). Partyjka Palikota, szczęśliwie zabita. Na koniec PiS i ciągłe odbijanie się od sufitu. Czy planowane zjednoczenie z Dziećmi Marnotrawnymi i Braćmi Nawróconymi wystarczy do pełni szczęścia. Moim zdaniem, to mało. Ofensywa medialna powinna trwać non stop, a gromy rzucane na Tuska nie mogą tracić swego blasku w dzień i w nocy. Polski światek medialny, jaki jest, każdy widzi. Dlatego bezustanne walenie w łeb informacją prawdziwą, o degrengoladzie Władcy i jego dworzaków,  jest jak najbardziej na miejscu! Mało tego jest potrzebą chwili!
Po raz kolejny pytam, gdzie jest kandydat na Prezydenta?!!!!!!

niedziela, 6 lipca 2014

Internetowy przegląd tygodnia

Gruby Rycho podobno ma kłopoty.  Zgroza nie ma go wśród setki najbogatszych w kraju nad Wisłą. Nie boj, nie boj, poradzi sobie, forsa leży zupełnie gdzie indziej:-) Gdyni trochę szkoda, bo jak szpanował milionami, to i miastu trochę skapło.

http://finanse.wp.pl/kat,1033747,title,Ryszard-Krauze-chce-splacic-dlugi,wid,16720334,wiadomosc.html

Sam nie wiem, czemu nie jestem zdziwiony.


 Rośnie u nas liczba rzęchów, a co za tym idzie i korków.

 

Brawo telewidzowie, tak trzymać!
 

Żubronka - mój polski trunek

Cydr, czyli słaby alkoholowo i lekko gazowany napój z jabłek, wreszcie jest!
Produkt polski i z polskich jabłek, moc alkoholowa od 2 - 5 procent.
Nowość bezwzględna, która do tej pory była domeną Francuzów z Normandii i Anglików.
Świetny pomysł, przecież, czego jak czego, ale jabłek nam nie brakuje! Może z czasem jabłko przegoni okrutnie podrabiany chemią, chmiel! Jednak do rzeczy.

Jako się rzekło, napitek ma być czysto polski, więc proponuję następujący miszmasz.

Butelka cydru ok. 275 - 330 ml - Desire Cydr lub Cydr Lubelski, lub inny, ale koniecznie 4,5 - 5. procentowego (słabszy się nie nadaje).

Żubrówka - 40 - 50 ml

Listek świeżej mięty.

Cydr zmieszać z żubrówką, dodać trzy kostki lodu i listek mięty, spożywać w długich szklankach (muszą być pojemne, 330 +50!).

Mój autorski napój nazwałem Żubronką lub dla potrzeb zagranicy Bisonką, nawiązując tym samym w nazwie do żubrówki na jabłonce!

Miłego schładzania gardeł, w nadchodzące(mam nadzieję) upały!!!

sobota, 5 lipca 2014

Foto - głupoto

Wczorajsza droga na Targ Rybny. Najkrócej prowadzi przez Stocznie i Muzeum II Wojny. Budowa w toku, więc obejść i objazdów pełno. W piątek na szantowisku, zanudzali Katalończycy. Za to dzisiaj (5.06) o 18.30, Trzy Majtki.






Ze światowych fotorelacji mojego Brata, supermarket, gdzieś nad Morzem Śródziemnym. Nowa moda wśród zakonnic, habit we wzorki(chyba groszki). Świat się zmienia!


 
 
No i jeszcze na koniec, Szwagra kula gradowa z przed ok. dwóch tygodni, waliło kulkami w Przywidzu.
 
 
 
 

piątek, 4 lipca 2014

Western i jego bohaterowie - z okazji 4 lipca

Dzisiejszy temat, to tytuł książki z początku lat 70. To z niej, jako pacholę, czerpałem swą pierwszą wiedzę o realiach Dzikiego Zachodu oraz o ich holywoodzkich, mocno podkolorowanych odpowiednikach. Tak, tak prawdziwy Wild West, to smród, bród i ubóstwo oraz wszechobecne zdradzieckie strzelanie zza węgła w plecy oraz nagminne grabieże i gwałty. Na ekranie zaś, Francja elegancja, sprawiedliwe pojedynki, piękne kobitki i rycerscy kowboje. Wszyscy pięknie ufryzowani i po kowbojsku wykwintnie ubrani. Ech oglądało się z zapartym tchem, a jeszcze jak w tle, polskim lektorem był Jan Suzin, to cały świat stawał się westernem. Klasyka, Rio Bravo, W samo południe, Siedmiu Wspaniałych, serialowa Bonanza i wiele, wiele innych.
Niestety legendarne produkcje okropnie się zestarzały. Wszystkie one, te kinowe, są zbyt długie, cóż taka była wtedy konwencja. Ponad dwugodzinna fabuła, musiała być nienaturalnie przedłużana, stąd przegadane dialogi, muzyczne i artystyczne występy oraz obowiązkowy wątek upadłej ale szlachetnej pięknotki. Co nam zostało z tych obrazów, przede wszystkim wspaniała muzyka wielce uznanych kompozytorów. Samych filmów, bez znudzenia oglądać się nie da, mówię to z wielkim żalem, ale niestety tak jest.
Ostały się jednak stare filmy o Dzikim Zachodzie, które oglądać się da. Są to kręcone od pierwszej połowy lat 60"sphagetti westerny".W tamtych czasach, traktowane z duża pogardą i wielce postponowane przez krytyków. Jednak dzieła mistrza Sergia Leone zweryfikował czas i to one są ponadczasowe. Pomysłowe i zabawne scenariusze, kompletny brak "ulizanej" scenografii Hollywoodu i wartka akcja, naturalnie brzydcy aktorzy, szalona jak na tamte czasy brutalność i mistrzowska ścieżka dźwiękowa Ennia Morricone to nieprzemijające atuty tych obrazów. W owych produkcjach, traktowanych wówczas jako filmy klasy B, brylował, mocno wtedy pogardzany przez swych amerykańskich kolegów, Clint Eastwood. Hollywood miało mu za złe, uczestnictwo w tych europejskich podróbach Amerykańskiego Ducha. Jednak kręcone w hiszpańskich plenerach włoskie westerny, to obecnie miód dla oka i ucha kinomana. Kto nie wierzy niech sam spojrzy w ekran telewizora, powtórki i wznowienia są cykliczne na różnych kanałach filmowych TV.



PS. Za najbardziej "zestarzałą" produkcję Hollywoodu uznaję gniota w postaci chorobliwie długiej(165 min.) i wielce nudnej pozycji z 1962 r. pod tytułem, 
Jak zdobywano Dziki Zachód(How the West Was Won), plejada gwiazd, piękne plenery i cóż z tego, nuda, nuda, nuda, prawie jak na polskim filmie.

Lipcowo i koncertowo

Lipiec rozpoczynają rockowe starocie, ale takie dla mojego pokolenia. W Doline Charlotty niedaleko Ustki wystąpi dziś (4 lipca) sam doktor Ian Anderson, czyli twarz Jethro Tull, a jutro (5 lipca) Bob Dylan. Co nie było nam dane trzydzieści lat temu, czyli w bujności rozkwitu ich karier, dane jest nam dzisiaj. No  cóż lepiej późno niż wcale!

Mój ulubiony kawałek, "Ciężkie Konie"






I jeszcze klasyka od Dylana.
W Gdańsku zaś, dzisiaj wieczorem, Festiwal Szantowy, szkoda że koliduje z piłkowaniem Niemców z Francuzami.
PS. Obrazki z przygotowań do dzisiejszej futbolowej Świętej Wojny. W Nadrenii,od wczoraj autka złomiarzy przyozdabiają narodowe flagi Bundesrepubliki. Jaka jest prowieniencja zbieraczy złomu, to w większości Polacy i Turcy, życie przerosło kabaret!

I jeszcze mały wic, od kolegi.

Jeśli dzisiaj w meczu z Niemcami, francuska obrona wytrzyma 90 minut, to pobiją swój rekord z początku II Wojny Światowej!