sobota, 31 maja 2014

Marysia Sokołowska

Uczennica z Gorzowa Wielkopolskiego, zadała Premierowi niewygodne pytanie i co, gościa zatkało. Media Salonu zamarły z przerażenia, spin doktorzy Tuska w popłochu zaczęli szukać antidotum na blamaż Donalda T. Wymyślili kwiatki dla Marysi, żałosne i ponownie nieudane, kolejna wpadka. Ten mało istotny incydent urósł do rangi problemu, medialni obrońcy godności Premiera, rzucili się na biedną uczennicę odsądzając ją od czci i wiary. W obronie Jego Tuskowości stanął sam Redaktor Lis i kilku pomniejszych medialnych funkcjonariuszy, że o celebryckiej sforze już  nie wspomnę. Jak słaby psychicznie musi być PDT, skoro jedno niezręczne pytanie kompletnie wybija go z rytmu. Pan Premier miło i sympatycznie, ba nawet inteligentnie, wypada wśród przyjaznej i sprawdzonej
dziennikarskiej gawiedzi, która nie ośmieli się stawiać niezręcznych i trudnych pytań. Jednak niekontrolowany kontakt z publiką od razu rodzi problemy. Znamienna w tym zdarzeniu jest reakcja  Salonu, który czuje się w obowiązku, w zarodku zdusić wszelką krytykę pod adresem Miłościwie Nam Panującego! Wróg jest zawsze wrogiem i należy go wdeptać w ziemię, nieważne że obiektem nienawistnych ataków, Wielkiej Machiny Medialnej i Wielkich Redaktorów jest skromna licealistka z Gorzowa!!! Najważniejsze to zachwać czujność ideologiczną, wróg nie śpi!!!







piątek, 30 maja 2014

Majowe impresje z Gdańska

Gdańsk się zmienia, dookoła trwa wielkie budowanie. Nowe połączenie z  lotniskiem, tzw. kolej metropolitalna, wielka dziura w ziemi na końcu ulicy Wałowej, czyli przyszłe Muzeum II Wojny Światowej, Teatr Szekspirowski za murami Głównego Miasta i opisywane wcześniej Młode Miasto powstające na gruzach dawnej Stoczni Gdańskiej. Dla porządku dodam, że najstarsza część miasta, historycznie nazwana Starym Miastem, to rejon Długiego Pobrzeża w okolicach zburzonego przez Gdańszczan zamku krzyżackiego, punkt rozpoznawczy tego rejonu to Hotel Hilton. Najważniejsza z część starówki, to Główne Miasto ze spektakularnym dla tego kwartału, Żurawiem, ulicą Mariacką i Drogą Królewską ze Złotą Kamieniczką, Neptunem, Ratuszem Głównomiejskim, Złotą Bramą i Katownią. To znają wszyscy, zwiedzający Gdańsk. Jednak jest taka ulica, zaraz za rogiem ul Długiej, której prawie nikt z przyjezdnych nie odwiedza, bo smutno na niej i głucho, a nazywa się Ogarna. Poniżej fotka dwóch ładnych kamieniczek  na niej.



Zaraz za Ogarną, poraża swoją wielkością wielka czarna bryła Teatru Szekspirowskiego. Monumentalna czerń (?) prostopadłościanu przypomina swą wielkością i kolorem, najświętszy budynek Islamu, Mekkańską, Kaabę (chociaż Teatr jest bardziej rozciągnięty, jednak czerń murów robi swoje).




 
Największa frajdą starej części mojego miasta jest jego otwartość na cyklistów, tam gdzie ruch samochodowy jest mocno ograniczony, dla rowerzysty wrota są szeroko otwarte, dlatego warto pozwiedzać Gdańsk na rowerowym siodełku:-)

czwartek, 29 maja 2014

Bezmyślne kąsanie

Na szczytach wyborczych remis. Maluchy dostały popalić, Palikociarni nie żal i oby tak dalej. Jednak głosy na tych od Gowina i Ziobry, poszły na przemiał, szkoda. Wspomniał o tym Hofman w jakiejś audycji powyborczej. Reakcja ziobrowej Kempy była szokująca, rzuciła się na niego z listem pełnym jadu i obelżywości. Kobieto opanuj się, polityka to szukanie kompromisów i zawieranie koalicji, a nie obrażanie potencjalnych sojuszników. Mam nadzieję, że gowinowcy będą bardziej roztropni i zaczną rozmawiać o wspólnych z PiS. listach wyborczych. Dla emocjonalnych idiotek które nie potrafią ukryć swych frustracji nie ma miejsca w polityce. Jeśli przed parlamentarną elekcją opozycyjna prawica nie stworzy wspólnego frontu , będzie z nami krucho, bo kolejnych czterech lat permanentnego rozkładania państwa nasz kraj już nie zdzierży.

środa, 28 maja 2014

Pochowajcie Łotra wśród innych łotrów

Kilka dni temu zszedł z ziemskiego padołu, niejaki Jaruzelski Wojciech, zaprzaniec, zdrajca i soviecki agent. Rzecz nie byłaby godna wzmianki, gdyby nie medialne wrzaski na temat jego pochówku. Resortowe Dzieci z Żakowskim na czele, ślinią się w bałwochwalczych wspomnieniach o zmarłym i wręcz żądają jakiejś pośmiertnej fety!!! Przetrzymamy, nie będziemy słuchać i oglądać.
Jednak jest problem z miejscem złożenia doczesnych szczątków. Nieboszczyk był przecież ostatnim Prezydentem PRL i do tego, z sovieckiego nadania, generałem broni. Niestety miejsce na Powązkach i asysta wojskowa podczas pogrzebu z urzędu mu się należy. Nie czas rozpaczać, że przez 25. lat nie zdołano chociaż zdegradować tego osobnika, bo już jest po ptakach.
Mam Salomonowe wyjście z tej jakże patowej sytuacji! Proponuję aby wieczystą kwaterę wyznaczyć zmarłemu obok jego ideowych i służbowych kamratów. Na Powązkach leżą przecież tak zasłużone dla Sovietów kreatury jak np. Świerczewski czy Bierut, a w ostateczności Rola Żymierski, wszyscy trzej jak Jaruzelski to byli ruscy agenci. Nie powinno być hańbą dla zmarłego, że leży obok swych kumotrów i towarzyszy broni od ideologicznej i fizycznej walki z Narodem Polskim.

PS. Dla przypomnienia ilu niegodnych leży  na Wojskowych Powązkach!


I jeszcze coś z mojego archiwum, na temat Towarzysza Generała.
 


wtorek, 27 maja 2014

Sondaże, zwracam honor

Jeszcze parę lat temu wśród prognoz wyborczych podawanych przez ośrodki badające opinię publiczną,  pomyłki lub świadome zafałszowania były na porządku dziennym. Nie mogli trafić, lub próbowali wpływać, takie odnosiłem wrażenie. Jednak po niedzielnych wyborach, czapki z głów. Perfekcyjnie przewidziany remis na szczytach, dokładnie wybadany sukces Mikkego, bardzo trafne wskazania co do porażki planktonu. Od dzisiaj swoje rozważnia co do szans wyborczych będę opierał na Pracowniach Socjologicznych.

Ćwiartka straconych szans cz. 5 - Totalna wyprzedaż

Jeszcze słów kilka o radosnej wyprzedaży majątku narodowego. Przez dwadzieścia pięć lat sprzedano prawie wszystkie mające jakąkolwiek wartość firmy i zakłady produkcyjne. Nagminne było zaniżanie ich rzeczywistej wartości i sprzedaż za bezcen, a także kompletnie niezrozumiałe bonusy dla nowych właścicieli w postaci horrendalnych ulg celno podatkowych. Największym beneficjentem w tym zakresie był Fiat który kupił fabryki w Tychach i Bielsku Białej. Per saldo, wartość udzielonych ulg i zwolnień dla nowych właścicieli, znacznie przekroczyła łączną kwotę uzyskaną ze sprzedaży majątku. Aby nie być gołosłownym, poniżej streszczenie artykułu, Krzystofa Rybińskiego z przedostatniego numeru tygodnika W Sieci (21/2014) pod znamiennym tytułem: Polska bez rodowych sreber.

1. W ciągu ostatnich 25. lat, sprzedano blisko 80 proc. najbardziej wartościowego i dochodowego majątku, z blisko 8,5 tysiąca państwowych firm w rękach skarbu państwa pozostało ok. 250 spółek i mniejszościowe udziały w kilku dużych spółkach. (Teoretycznie sukces, problemem pozostaje sposób przeprowadzania prywatyzacji - FL) Przykład wzorcowej prywatyzacji z lat 90. - Nowoczesna Fabryka Papieru w Kwidzynie, wybudowana za 500 mln USD, sprzedana za 120 mln USD!!! Sprawca tego "sukcesu", Janusz Lewandowski, do dzisiaj broni tej prywatyzacji.
2. Wyprzedaż inwestorom zagranicznym całych branż i sektorów gospodarki oraz rynków zbytu, a nawet monopoli krajowych(alkohol, tytoń, loterie). Inwestorzy zagraniczni są większościowymi właścicielami banków (70 procent wszystkich banków w Polsce), sektora ubezpieczeń, sklepów wielkopowierzchniowych, firm przetwórstwa rolno - spożywczego, koncernów chemicznych, maszynowych, cementowni, firm farmaceutycznych, wytwórni wódek, fabryk papierosów, a nawet kiełbasy.
3. Bilans finansowy prywatyzacji, począwszy od 1990 roku, to kwota w wysokości 150 - 160 mld  zł. W tym mieści się szaleńcza wyprzedaż z ostatnich 7 lat, czyli za rządów koalicji PO - PSL, szacowana na kwotę 60 mld zł.;Dla porównania suma środków nadesłanych do Polski w ciągu ostatnich 10 lat, przez rodaków pracujących za granicą, wyniosła 170 mld zł.
4. Niektórzy eksperci szacują, że na samej przywatyzacji banków Polska straciła ok. 200 mld zł. Pamiętajmy, że na początku lat 90. czyli przed prywatyzacją, polskie banki otrzymały ze środków publicznych, czyli naszych pieniędzy, gigantyczne dofinansowanie w wysokości 36 mld zł w ramach tzw. obligacji restrukturyzacyjnych. Był to zastrzyk finansowy większy od całej kwoty uzyskanej później z prywatyzacji banków w Polsce na rzecz banków zagranicznych!!!
Dla pełnego obrazu sytuacji warto przypomnieć, że w ciągu ostatnich dziesięciu lat, banki uzyskują rocznie, zyski na poziomie 10 - 16 mld zł, a łącznie są to kwoty przekraczające 100 mld zł!!! Z czego większość została wytransferowana za granicę!!!
5. Zagraniczne firmy działające nad Wisłą, które skorzystały z procesu prywatyzacji polskich przedsiębiorstw, corocznie osiągają zyski na średnim poziomie ok. 70 mld.
6. Analizując pozycję pod nazwą saldo błędów i opuszczeń, w ramach bilansu Obrotów Płatniczych Polski z Zagranicą, za ostatnie dziesięć lat, można się doliczyć kwot, które bezpowrotnie wypłynęły z naszego kraju, w wysokości ponad 400 mld zł.
7. Jeśli podsumujemy zyski, transfery, ulgi podatkowe i celne dla banków i firm zagranicznych działających w naszym państwie, to otrzymamy łączną kwotę ponad  biliona zł. 
Dla przykładu, Włosi kupując Fabrykę Samochodów Małolitrażowych w Bielsku, uzyskali 20. letnie wakacje podatkowe i celne.
8. W minionym ćwierćwieczu, prywatyzacją nazywano wyprzedaż polskich przedsiębiorstw(często o znaczeniu strategicznym) państwowym podmiotom zagranicznym!!! Tym to sposobem, między innymi, państwo Francuskie, Niemcy i inne pomniejsze, stali się właścicielami Telekomunikacji Polskiej (słynna kombinacja Kulczyka), warszawskiego STOENu, Elektrociepłowni Siekierki, LOTu i wielu, wielu innych.
9. W sposób aferalny, sprywatyzowano blisko 500 przedsiębiorstw w ramach NFI.
10. W latach 90. i na początku 2000, prywatyzacja, w większości przeprowadzana była po skrajnie zaniżonych cenach, często w atmosferze skandalu, nadużyć, ewidentnego naruszania prawa, a przede wszystkim nieliczenia się z długofalowymi skutkami ekonomicznymi oraz finansowymi, często też w oparach korupcji. Od samego początku polskiej prywatyzacji dominowało w niej ideologiczne podejście oraz zasada, że polski majątek narodowy jest niewiele wart i trzeba go szybko wyprzedać, za tyle, ile kupujący chce za niego zapłacić.

Koronnym argumentem naszych ministrów subiektów(Ministrowie Przekształceń Własnościowych), był motyw, przecież musimy sprzedawać, bo w Polsce nie ma kapitału. I tak było "Brygady Marriotta" wyłuskiwały co lepsze kąski perswazją lub częstokroć łapówką, osiągały zamierzony cel.
Owszem prywatyzować i przyciągać do kraju obcy kapitał trzeba było, ale nie za frajerską cenę i bez zabezpieczeń dla polskiego systemu podatkowego i współudziału własnościowego. Tak wyprzedano wszytko co było wartościowe i mogło być w najbliższej przyszłości motorem rozwoju polskiego przemysłu.

Skutki tej nieodpowiedzialnej strategii gospodarczej "procentują" do dziś, a Polska nie jest w stanie pochwalić się choćby jednym technicznie zaawansowanym produktem, który byłyby rozpoznawalny w świecie, o przepraszam jesteśmy światowym liderem w produkcji mebli, palet drewnianych i jabłek!!!

PS. Osobny problem, to kompletna degrengolada polskich uczelni i instytutów badawczych, mimo dużej jak na nasz kraj forsy na innowacje, polscy naukowcy nie są w stanie stworzyć niczego sensownego. Polskie uczelnie natomiast w obłąkańczym szale stawiają coraz to nowe mury wydziałów, instytutów i laboratoriów z których oprócz wygodnych i ładnych pomieszczeń dla kadry naukowej nic nie wynika, ale to już temat na osobne rozważania.

poniedziałek, 26 maja 2014

I po wyborach

Minimalna przegrana PiSu to zły znak, przy tak niskiej frekwencji wynik prawie równy, to porażka opozycji. Niestety nie wróży to dobrze tym najważniejszym wyborom. Jaka jest przyczyna tak słabego wyniku PiSu trudno oceniać, może zbyt mała ofensywność i brak otwarcia na nowe środowiska. Skutecznie działa tutaj również czarna medialna propaganda, ale do tego Jarosław już się przecież przyzwyczaił. Żeby wygrać parlament i senat, trzeba zmienić strategię na bardziej skuteczną, bo inaczej będzie źle!
Pamiętajmy, ze po przegranym Parlamencie Europejskim,  POszołomy już od dzisiaj zaczną wytaczać swoje największe działa, a walczyć będą jak zwykle parszywie. Na pierwszej linii frontu znowu staną wypróbowane Niesiołowsko -Bartoszewskie kolubryny skretyniałej nienawiści,  dołączy do nich mniejszy kaliber w postaci celebryckiego planktonu w stylu Olbrychsko - Kondratowym. Z ekranów TVN, TVP i Polsatu zaleje nas ich kloaczny bełkot. Do POkonania szkodników bardzo daleka droga, bo w tej chwili kumotry z PO będą chwytać się najobrzydliwszych metod. Wczoraj lekko rąbnęła ich mała frekwencja, ale do głównych i najważniejszych wyborów zwołają wierne  watahy lemingów, które karnymi czwórkami pójdą do urn.

PS. Ciekawe co pocznie biedny Mikke, tak bardzo starał się przerżnąć, a tutaj masz taki pasztet:-))) Bardzo cieszy słabiutki wynik SLD, do PE nie wejdą, Senyszyn, Pastusiak, Olejniczak, serce raduje klęska Palikociarni, synekury przeszły koło nosa Kalisza, Kuca(zwanego Kutzem) i byłej afero - striptizerki Weroniki Marczuk.


niedziela, 25 maja 2014

Internetowy przegląd tygodnia

Ku pamięci, jak potraktowano naszych największych dowódców, kiedy nie byli już potrzebni, magazynier, hutnik, barman, szatniarz!

http://wpolityce.pl/historia/195983-pol-porcji-mazurka-polski-dowodca-spod-monte-cassino-calkowicie-zapomniany-byl-po-wojnie-hutnikiem


Aeroplany najbliższej przyszłości, ciekawe co naprawdę będzie latać, jak znam życie, nieśmiertelny i okropnie już stary Jumbo Jet:-)

http://nt.interia.pl/technauka/news-ponaddzwiekowe-i-ekologiczne-samoloty-pasazerskie-przyszlosc,nId,964234?parametr=embed_tyt_zdj_lead


Bardzo ciekawa ocena Obamy i analiza polityki Zachodu wobec Rosji. Co prawda ze spójnością sovieckiej polityki ekspansji, nie do końca się zgadzam.W efekcie awantury krymskiej wieszczę Putinowi więcej strat niż zysków. Natomiast klasyfikacja rządów Obamy, pełna zgoda, bo nawet Carter był lepszy.


 Grace, dziewczyna Hitchcocka.


 

Wywiad z prof. Legutko, jak zwykle trafnie i mądrze.
 


Przedwyborcze szopki, za publiczne pieniądze, Bufetowa w pontonie Gromu, oraz przepiękne obietnice Tuska.

 
GW moja miłość, rzecz o miłości do Tajnych Współpracowników.


 Słów kilka o naszych gospodarczych sukcesach dwudziestopięciolecia.

http://niezalezna.pl/55552-co-spieprzylismy-w-unii-europejskiej-polscy-fachowcy-fryzjerami-psow


Pomysłodawca zakup chwali, ale pozostaje pytanie ile w tych jego zachwytach prawdy! Bajdurzenie o niemieckiej dobrej woli i odsprzedaży nam,  po niższej cenie, to farmazony. Jak zwykle diabeł tkwi w szcegółach i jak znam życie, zakontraktowaliśmy wszystkie przeglądy techniczne u Niemców i to za konkretną dużą forsę. Nie dajmy się zwariować, czy nie lepiej było pozyskać dla nas amerykańskie Abramsy, z pakietem technicznym dla polskiej zbrojeniówki?!


Licealistka z Gorzowa zadaje niezręczne pytanie Panu Premierowi. Jeszcze w młodych nadzieja!



Pierwszy Piłkarzyk, pojechał po bandzie, coś bardzo nie wychodzi, hm poczekajmy do wieczornej niedzieli:-)))
 

Mendowate typki

Były aktor, obecnie winiarz, Marek Kondrat, zachwyca się piękną nowoczesną Polską, a tych niezadowolonych i smutnych, z lekkością słonia i wielkim polotem a'la Niesiołowsko - Bartoszewski, nazywa mendami. No cóż wolę być mendą w oczach debila, niż przyjacielem Salonu. Kto tak naprawdę zionie mendowatą nienawiścią do większości stłamszonych i do cna wyciśniętych z radości życia ludzi, niewolniczo pracujących za 1500 zł miesięcznie, ciułających na życie na dwóch lub trzech umowach zleceniach, lub bezskutecznie szukających pracy? Kto z pogardą spogląda na drugi i trzeci świat naszego kraju, w którym ludzie żyją z dnia na dzień, a ich największym marzeniem jest aby bez długów przetrwać do następnego miesiąca. Jak wygląda życie małych miasteczek i wsi, oddalonych o setki kilometrów od metropolii? Jak strasznie zapomniana przez "Waaaadze" jest polska Ściana Wschodnia. Tego jego mendowatość Marek Kondrat nie zauważa, lecz wzorem Komorowskich i Tusków, ostrzega przed strasznymi PISiorami!!! Ile jeszcze pomyj nienawiści wyleją na zwykłych i zapracowanych ludzi, ci gnuśni i tłuści beneficjenci Salonu?! 




sobota, 24 maja 2014

TABBOULEH

Oglądnąłem ostatnio, zwariowaną, ale miłą dla oka komedię francuską, Vive la France. Rzecz o dwóch terrorystach z wyimaginowanego państwa pod nazwą Tabulistan, którzy celem spopularyzowania swojego kraju w świecie, mają się wysadzić (rozkaz!)w powietrze wraz z wieżą Eiffel'a. Warto oglądnąć "leci" na Canal+. W filmie jedną z "głównych ról" gra potrawa pod nazwą TABBOULEH. Tabulańczycy z filmu twierdzą, że ta ich narodowa potrawa została im ukradziona przez niecnych Libańczyków i cały świat kojarzy ją całkiem nieuzasadnienie z Libanem.
Oto przepis na tę sporną potrawę.

Tabulańsko - Libańska sałatka TABBOULEH

Składniki:
Ok. 5 łyżek kaszy bulgur (ewentualnie kuskus lub komosy ryżowej)
2 pęczki natki pietruszki
Sok z jednej cytryny (lub pół na pół z limonką)
1 duży pomidor
1 mała cebula (może być dymka)
Pół pęczka mięty
Oliwa z oliwek extra virgin
Sól morska

Przygotowanie:
Kaszę opłukać, ugotować według instrukcji na opakowaniu, ostudzić. Natkę opłukać, osuszyć, poszatkować drobno, odrzucając końcówki łodyg. Pomidora umyć, wyciąć gniazda nasienne, pokroić w drobną kosteczkę. Miętę umyć, osuszyć, poszatkować. Cebulę obrać i pokroić w bardzo drobną kosteczkę. Składniki połączyć, polać sokiem z cytryny, posolić i dodać dużo oliwy.

Niech żyje Tabulistan!!!

piątek, 23 maja 2014

Ćwiartka straconych szans cz. 4 - Gospodarka

II Rzeczpospolita istniała dwadzieścia lat, a pozytywne efekty scalenia z trzech kompletnie innych systemów społeczno - gospodarczych widać do dziś. Niespotykana skala rozwoju rodzimego przemysłu jest sukcesem niepodważalnym, stabilizacja krajowej waluty, to fakt bezsporny.
Jak na tym tle wygląda nasza ćwiartka?

Produkt krajowy brutto podwojony, dobrze. Jednak pamiętajmy, że to żadna sztuka, przechodząc od kompletnie marsjańskiej gospodarki komunistycznej do wolnorynkowej, tak musiało się stać. Pozostaje fundamentalne pytanie, jaki system gospodarczy wprowadzono w naszej III RP? Lekką ręką wydano zgodę na "niewidzialną rękę rynku", czyli wszytko co nie rentowne musi paść, poniekąd słuszne i logiczne. Sam jestem przeciwnikiem tzw. społecznej gospodarki rynkowej, bo pod tym określeniem kryje się czysty socjalizm. Jednak na czym polegał polski błąd?

Po pierwsze, kompletnie bezmyślnie(?) pozwolono uwłaszczyć się komunistycznym służbom i nomenklaturze, a oni wybrali sobie, najlepsze i jeszcze nie zepsute, kawałki z nadgniłego w większości tortu, gospodarki PRL. (Skuteczny szantaż dawnych służb, grożących ujawnieniem niewygodnych faktów z życia dawnych opozycjonistów, rządzących od 1989 krajem)

Po drugie, to czego nie zawłaszczyli dawni towarzysze, a przestawiało jakąkolwiek wartość, sprzedano partnerom z Zachodu. Nie będę mnożył przykładów, ale w większości przypadków, finalnie,transakcja kończyła się zamknięciem kupionego zakładu, firmy. Bardzo skuteczny i wypróbowany sposób na likwidację konkurencji. Przykład z trochę innej beczki, ale najbardziej widoczny dla przeciętnego konsumenta. Wprowadzając wolny rynek w handlu,do Polski wpuszczono wielkie sieci hipermarketów, udzielając im przy okazji, wieloletnich preferencji podatkowych. W wyniku tej nieodpowiedzialnej decyzji rodzimy handel spożywczy ledwo zipie. W żadnym z dużych europejskich krajów nie spotkałem takiego natłoku obcych sieci handlowych jak w Polsce. Francuzi, Niemcy czy Włosi chronią swój rynek przed obcymi. Nie muszę chyba dodawać, że rzutuje to również na rynek producentów żywności, hipermarkety dyktują swoje warunki zakupu, które zwykle są bardzo niekorzystne dla rodzimych wytwórców.


Po trzecie i najbardziej zgubne, w ciągu ćwierćwiecza pozbyto się prawie wszystkich banków! Obecnie, 70 procent sektora bankowego jest we władaniu zagranicznych korporacji (jedyny prawdziwie polski bank to PKO BP). Pozostaje pytanie jak mamy budować kapitalizm bez kapitału. Podstawą gospodarki każdego kraju jest pieniądz, a on pozostaje w rękach kontrahentów zagranicznych, kto ma pieniądze ten ma władze, jak zgubnie wpływa to na naszą politykę gospodarczą nie muszę chyba mówić. W tym miejscu przypomnę tylko, że Niemcy, Francuzi czy Brytyjczycy, bardzo mocno pilnują swej niezależności finansowej.


Jak do tego doszło, co było przyczyną, kompletnego "odpuszczenia" najważniejszej sfery funkcjonowania każdego państwa, czyli gospodarki i finansów? Grzech pierworodny - założycielski, dotrzymanie umów zawartych przy Okrągłym Stole i ustaleń z Magdalenki!

Po pierwsze (powtórzę to co napisałem w pierwszej części swego ćwiartkowego serialu, ale to skutkuje na wszystko inne!!!)idiotyczne i nie zrozumiałe dotrzymywanie umów z namiestnikami Sowietów. Co było tego przyczyną, brak lustracji. Dawni oprawcy, dzisiaj partnerzy okrągłostołowi, współtwórcy Wolnej Polski, w swych domowych archiwach trzymali i trzymają kwity na dawnych opozycjonistów, tym samym trzymając ich za jaja. Nie bez kozery Jaruzelski swego czasu mówił, że jakby co, to może pospadać wiele świetlanych aureoli.

Po drugie, brak wybitnych ekspertów ekonomicznych wśród doradców Premiera Mazowieckiego. Jak wspomina ówczesny, główny doradca ekonomiczny rządu, Waldemar Kuczyński, Mazowiecki, Kuroń i pozostali o ekonomii nie mieli bladego pojęcia i w tej dziedzinie Pan Waldemar miał zdanie decydujące. Zadziałała tutaj kompletna nieroztropność Mazowieckiego, że swe decyzje ekonomiczne opierał na opiniach jednego i to bardzo przeciętnego doradcy. To Kuczyński właśnie rekomendował dla Polski rozwiązania proponowane przez tandem Soros, Sachs, a na ich wykonawcę namaścił młodego i ambitnego naukowca Leszka Balcerowicza. Plan Balcerowicza, to w rzeczywistości Plan Sachsa, dla potrzeb medialnych swojsko spolszczony.
Plan Sachsa/Balcerowicza, czyli operacja przechodzenia z gospodarki socjalistycznej do wolnorynkowej, miał dwa priorytety, szbykie zduszenie szalonej inflacji i jak najszybszą prywatyzację, postawiono na prymitywną i dziewiętnastowieczną regułę popytu i podaży, bez refleksji nad koniecznością chronienia polskiej gospodarki i finansów przed zakusami spekulantów. W swej radosnej twórczości większość rządzących nie rozważała możliwości ochrony interesów krajowych przed zakusami międzynarodowego agresywnego kapitału.
Brzmi to jak socjalistyczne brednie? Bynajmniej, krajem który chroni swoje narodowe interesy najbardziej są Stany Zjednoczone. W USA, koncesje na wydobycie surowców, produkcję energii, wytwarzanie sprzętu lotniczego i wojskowego oraz badania naukowe przypisane są jednie firmom czysto amerykańskim. Nie wiem czy wszyscy zdają sobie z tego sprawę, ale nawet koncesje medialne na prowadzenie stacji telewizyjnych i prasy przyznaje siętylko i wyłącznie,  firmom amerykańskim.
W Europie jest podobnie, najsilniejsi godpodarczo, wspierają tylko swoich, spójrzmy na Niemcy, Francję czy Wielkią Brytanię, tam żaden przedsiębiorca nie odważy się podważyć swej narodowej przynależności i priorytetu narodowego nad "kosmogopodarką". Nie do pomyślenia była by w Niemczech wypowiedź jakiej udzielił ostatnio Jan Kulczyk, że interesy które prowadzi nie mają granic i ni mniej ni więcej, swego biznesu nie utożsamia z krajem ojczystym -"nie można być jednocześnie Europejczykiem i Polakiem". ( Kulczyk, biznesowy kosmopolita, kupił za francuską pożyczkę i natychmiast odsprzedał francuzom Telekomunikację Polską, nie ma w tym żadnej winy Kulczyka, bo "biznes jest biznesem", ale winne jest Państwo Polskie, które za wczasu nie wprowadziło, ustawowych ograniczeń dla takich kombinacji).
Nie oszukujmy się jednak, Polska nie jest potęgą gospodarczą i dla potrzeb swego rozwoju musi korzystać z obcego kapitału. Tylko sęk w tym, aby ten kapitał nie drenował nas jak kolonii. Już u zarania Wolnej RP należało wprowadzić takie zapisy ustawowe, które dawałyby Polsce gwarancje rozwoju, czyli zabezpieczały narodowy interes. Niestety zabrakło wizjonera, męża stanu, to co zaproponował Sachs za plecami Balcerowicza, to technokratyczna i bezrefleksyjny system gospodarczy, całkowicie bezbronny na ataki finansowych rozbójników. Podstawą wszystkich najsilniejszych gospodarek świata jest kapitalizm narodowy, a nie kosmogospodarczy, ten drugi jest domeną biednych państw postkolonialnych.

Wracając do samego Leszka Balcerowicza i jego legendarnych reform. W początkowej ich fazie, każdy z nas zachwycał się wymienialnością złotówki, sklepami pełnymi towarów, zahamowaniem inflacji. Radość trwała wiele lat, a przerodziła się w zwątpienie, kiedy to po ćwierćwieczu okazało się, że Polska mimo wspaniałych wyników makroekonomicznych, to kraj postkolonialny.
Nie mamy banków, przemysłu, handlu i prasy, wszystko kontrolują nasi zachodni sąsiedzi! Nikt o tym głośno nie mówi, bo głosy opozycyjnych mediów brzmią słabo i nie są w stanie dotrzeć do ogółu. Wokoło panuje samozadowolenie Salonu i jego tub propagandowych. Balcerowicz w swym świętym oburzeniu, stawia w centrum Warszawy świetlny licznik, który odlicza szaleńczo rosnące zadłużenie naszego kraju. Chciało by się powiedzieć, Panie Profesorze, to pan jest Ojcem Współzałożycielem tego bezhołowia!!!
Przypomnieć warto o jeszcze jednym genialnym posunięciu Leszka Balcerowicza. To on wraz z ignorantem ekonomicznym Buzkiem, firmował niesławnej pamięci OFE. Po latach okazało się, że to kolejny wielki blamaż, co na to Pan Profesor, hm nawet nie przeprosił!
I na koniec, błahostka, mało istotna, a nawet chwalebna i wiele mówiąca o umiejętnościach menedżerskich Balcerowicza. Dzięki powierzeniu kierownictwa, niesławnej pamięci Unii Wolności, Leszkowi B., partia w trybie ekspresowym dokonała swego żywota.

Po trzecie i ostatnie, kompletny upadek, czwartej władzy, która przez ostatnie siedem lat stała się tubą propagandową rządzących. Społeczeństwo karmione jest fałszywkami lub tematami zastępczymi. Szalone i szkodliwe dla kraju działania gospodarcze nie są nagłaśniane lub wręcz skrywane. Szkodnictwo gospodarcze kwitnie w najlepsze, w kraju szaleją grupy lobbystów, załatwiające swym mocodawcom wygodne ustawy, na arenie międzynarodowej popełniamy gospodarcze harakiri, a zakneblowane media milczą, bądź zajmują nas kolejną bajeczką o Mamie Madzi.

Degrengolada naszego kraju jest tragiczna i dotyka wszystkich sfer życia, tak gospodarczego jak i społecznego. Masowa emigracja, wymieranie społeczeństwa, realne, a nie statystyczne ubożenie obywateli. Opisu tego stanu, nie ujrzymy w głównych mediach, nie wyczytamy w najważniejszych gazetach i tygodnikach, tam króluje obłąkańczy i kompletnie fałszywy hurra optymizm. Czasy mamy wypisz wymaluj przedrozbiorowe, syci i pewni swego władcy, radują się i bawią, a "ciemny" lud klepie biedę. Bal na Titanicu trwa w najlepsze, a Salonowcy krzyczą, jedz pij i popuszczaj pasa. Nasz biedny kraj uratować może jedynie CUD, więc módlmy się i rozpowszechniajmy prawdę, tam gdzie się da!!!



PS. PKB rośnie, nie zapominajmy, że obecnie podbija go boom inwestycyjny z dotacji unijnych. Nie ulega kwestii, że dzięki tym pieniądzom infrastruktura naszego kraju znacznie się poprawiła. Mam jednak wątpliwości, czy wszystkie inwestycje unijne mają uzasadnienie. Część forsy, idzie na kompletnie nieproduktywne muzea, stadiony oraz inne widzimisię lokalnych kacyków. Druga istotna sprawa, horrendalne ceny powstających inwestycji. Zgodnie z kultową zasadą z Misia, im ten miś jest droższy tym dla nas lepiej. Buduje się kilometry autostrad, kuriozalnie wielkie stadiony, a wszystko to za niespotykane gdzie indziej kwoty. Mamy najdrożej wybudowane autostrady, najdroższe stadiony. Dla wygrywających przetargi "szwagrów"to istny raj, jednak, czy nie rujnuje to naszej gospodarki?! Im droższy kilometr autostrady czy dachu nad stadionem, tym PKB wyższe, ale czyż nie jest to wielce zwodniczy parametr, fałszujący rzeczywistą kondycję stanu naszego Państwa?








 

czwartek, 22 maja 2014

Ćwiartka staconych szans cz. 3 - Służby i media

Kolejna sfery ściśle się przenikające. Służby, te tajne, wywiad i kontrwywiad wojskowy oraz media. Czas przełomu 1989 obfitował w wiele dziwacznych posunięć nowej Władzy. Na wice szefa MSW, czyli zastępcę Kiszczaka, Tadeusz Mazowiecki powołał Naczelnego Tygodnika Powszechnego, Krzysztofa Kozłowskiego. Ten nieszczęsny mięczak kompletnie nie nadawał się na to stanowisko. To za jego czasów umyślni Kiszczaka robili co chcieli i m.in. z dużym powodzeniem spalili wszystko co nie powinno zostać ujawnione. Dokumenty agentury usytuowanej w Solidarności, kompromanty z posiedzeń Biura Politycznego KC PZPR, niewygodne papiery jawnej zdrady narodowej Jaruzela i jego kompanów, to wszystko poszło z dymem za czasów Kozłowskiego. W niedługim czasie, ten nieszczęśnik stał się wielkim orędownikiem nie rozliczania komunistów. Tak było w służbach cywilnych. W  tym miejscu należy przyznać, że jednak ostatecznie, zweryfikowano funkcjonariuszy policji politycznej, jaką była SB. Oczywiście profesjonalizm weryfikacji pozostawia wiele do życzenia,jednak fakt pozostaje faktem.

Zupełnie inaczej potoczyła się historia, ważniejszej i groźniejszej dla Wolnej Polski, bo podporządkowanej nieformalnie sovieckiemu wywiadowi wojskowemu GRU, Wojskowej Służby Wewnętrznej. Tutaj nie było żadnej weryfikacji! Dżentelmeni z tej służby w sposób zadziwiający potrafili przekonać nowych przełożonych, że u nich żadna weryfikacja nie jest potrzebna! Twierdzili że ich profesjonalizm jest gwarantem bezpieczeństwa państwa i niezmąconej ciągłości pracy wywiadu i kontrwywiadu wojskowego. Trochę to dziwne, że takie brednie potraktowano poważnie. Służba która z dnia na dzień zmienia barwy i przechodzi do obozu wczorajszego przeciwnika, powinna budzić wielką nieufność i winna podlegać bardzo szczegółowej weryfikacji. Czemu tak się nie stało? Proste, jasne i logiczne, ta służba miała w swych archiwach, oficjalnych i "sprywatyzowanych",tony dokumentów kompromituących dawnych opozycjonistów, a obecnie znamienitych przedstawicieli rządzącego krajem establishmentu. To strach przed ujawnieniem, skrywanej ciemnej przeszłości, odbierał rozum i rozsądek, a samolubne przerażenie brało górę nad dobrem Ojczyzny.

Skutki braku weryfikacji tajnych i podległych wrogowi Polski służb widzimy do dzisiaj. Niewiarygodnie szkodliwe geszefty gospodarcze, szemrane prywatyzacje, szalone kontrakty zbrojeniowe, to codzienność. Jeśli ktoś zapyta ilu dawnych funkcjonariuszy i współpracowników tej służby to dziś, wielcy i bogaci biznesmeni, odpowiem prosto, nie wiem. Natomiast pewne jest, że są to dziesiątki, a może nawet setki wypasionych i pewnych siebie obwiesiów.

Najbardziej spektakularny przykład skutecznego działania służb w biznesowej rzeczywistości RP, to media elektroniczne. Nie bez kozery, pierwszą koncesję na telewizję prywatną otrzymał człowiek z znikąd. Pan Solorz Żak, miał(ma?) kilka paszportów, i kilka zamiennych nazwisk. Chłopak z domu dziecka, który jak sam wspomina, pierwsze większe pieniądze zarobił na handlu kasetami wideo, które w walizeczkach skrzętnie przywoził z Berlina i sprzedawał na bazarach. Nie minęło lat dziesięć i z tej zaradnej sieroty wyrósł potężny biznesmen, którego stać było na wyłożenie setek milionów dolarów i stworzenie Polsatu.Hm, ja w takie cuda nie wierzę. Szczególnie, że Pan Prezes Polsatu był przez lata zarejestrowanym Tajnym Współpracownikiem służb wojskowych.
Drugie cudowne objawienie, Panowie Wejchert i Walter. Od 1984 r. handlujący i produkujący kasety z filmami. Pierwszy zarejestrowany jako współpracownik WSW, a drugi, to nominat Urbana na propagandystę dokonań ekipy Jaruzelskiego. Nic z tego co prawda nie wyszło, bo Pan Walter wolał swój kasetowy biznes w ITI. Ci obrotni panowie stają się w latach 90. właścicielami koncesji nr 2 na prowadzenie ogólnokrajowej telewizji. Tak powstał drugi prywatny koncern medialny i telewizja o nazwie TVN.

Oczywiście rozsądni ludzie w Polsce odżegnują się od tak rysowanej spiskowej teorii naszych mediów, jednak ja zaliczam się do oszołomów.

Moc telewizyjnego przekazu jest we współczesnym świecie magicznie wielka, a możliwość kształtowania opinii publicznej tą drogą daje wielką władzę nad umysłami potencjalnych wyborców. Jak stronniczy jest to przekaz wystarczy w dowolnym dniu włączyć program informacyjny Polsatu, TVN. lub TVP. Czas szczególnego nasycenia propagandą, przeżywamy obecnie, na kilka dni przed wyborami. Kto nie wierzy, niech zerknie, oby nie za długo, bo mdłości murowane.






środa, 21 maja 2014

Ćwiartka straconych szans cz. 2 - Sądy

Grzech pierworodny jakim było zaniechanie prawdziwej lustracji, toczy rakiem, wszystkie istotne dziedziny życia społecznego.

   Jednym z najważniejszych elementów każdej demokracji są sądy. Ten filar monteskiuszowego trójpodziału władzy został w Wolnej Polsce straszliwie skundlony, poprzez kompletny brak weryfikacji środowiska sędziowskiego. Niestety do takiego stanu rzeczy przyczyniła się również naiwność porządnych ludzi. Warto w tym miejscu przypomnieć, że kryształowo uczciwy prof. Adam Strzembosz, podsekretarz stanu w rządzie T. Mazowieckiego, uważał, że środowisko jego kolegów sędziów nie wymaga żadnej weryfikacji ponieważ oczyści się samo. Jak bardzo się mylił, pokazały kolejne lata w których unurzani w korupcji i nieuczciwości sędziowie wchodzili w mętne układy z szemranym biznesem, środowiskiem władzy oraz mediów i wielokrotnie ferowali wielce niesprawiedliwe wyroki. Dyspozycyjność i oportunizm rodem z PRL to znak rozpoznawczy części tego środowiska. Stara dobra "socjalistyczna sprawiedliwość" zaraża swą odrażającą służalczością wobec władzy, kolejne pokolenia młodych sędziów. Przykłady, stukający do słuchawki obcasami Prezes Sądu w Gdańsku, sędzia Milewski. Udana prowokacja dziennikarska, nieświadomy "podpuchy" Sędzia - Prezes, stał na baczność w trakcie rozmowy bo był pewny, że otrzymuje dyspozycje od niskiego rangą urzędnika z Kancelarii Premiera!!! Idźmy dalej, perfidne i kompletnie nie poparte dowodami finansowe niszczenie Krzysztofa Wyszkowskiego występującego w sądzie przeciwko kłamstwom lustracyjnym Lecha Wałęsy. Uniewinnienie w ostatniej instancji ewidentnych łapówkarzy, byłej posłanki Cielebąk - Sawickiej i Burmistrza Helu, Wądołowskiego. Afera gruntowa i słynne i udokumentowane nieformalne nocne kontakty pełniącego wtedy funkcję Ministra Spraw Wewnętrznych prokuratora, Janusza Kaczmarka z Ryszardem Krauze. Wreszcie wielce korzystne ferowanie wyroków w sprawach o zniesławienie pomiędzy Adamem Michnikiem a jego dziennikarskimi oponentami, które zamykają usta nieprawomyślnym publicystom, a dzięki drakońskim nawiązkom rujnują ich finansowo, ot taka współczesna sędziowsko - michnikowa cenzura prewencyjna. Może ktoś się oburzy i powie, bredzenie szaleńca. Odpowiem krótko nie, jak łatwo sterować wyrokami poprzez Prezesów Sądów przekonało się już wielu skazanych. Pewność "prawomyślnego" wyroku daje odpowiednio dobrany skład sędziowski, a o tym decydują Prezesi Sądów. Nie oszukujmy się, każdy z sędziów ma określone sympatie polityczne o czym jego przełożony Prezes, doskonale się wie. Wystarczy do konkretnej sprawy wyznaczyć sędziego z nazwijmy to, odpowiednim poglądem na rzeczywistość i bez żadnych nacisków wyrok będzie "po naszej myśli". Cholera niestety, ale tak to działa, a przeciętny obywatel przestał kompletnie wierzyć w sprawiedliwość. Natomiast łapówkarze i złodzieje po uniewinnieniu Cielebąków i innych nabierają coraz większego wiatru w żagle. Boli, mocno boli, czy musi tak być?!!!
Nie chciałbym w tym miejscu potępiać całego środowiska, bo jest jeszcze cała armia uczciwych i niezależnych sędziów, ale łyżka dziegciu odbiera wiarę we właściwy smak sprawiedliwości.

PS. Jeszcze tak dla przypomnienia, socjalistyczna sprawiedliwość wciąż zwycięża, dziennikarz prowokator sędziego Milewskiego, usłyszał zarzuty prokuratorskie. Wredni prowokatorzy z CBA, którzy podsunęli pazernej parze Sawicka - Wądołowski łapówkę odpowiadają przed prokuratorem. Sawicka po wygranym procesie domaga się zwrotu zarekwirowanych łapówkarskich dóbr, a Wądołowski został demokratycznie wybrany na kolejną kadencję.
Życie dopisało puentę, protestujący przeciwko wykładowi Baumana, skazani na więzienie bez możliwości zawieszenia i horrendalne grzywny. Ci ludzie zakłócili wykład Łotra, wznosząc nieprzjazne, ale cenzuralne okrzyki przeciwko niemu. Wyrok szkująco nieadekwatny do przewinienia. Czy staczamy się na samo dno sądowego bezprawia?!

wtorek, 20 maja 2014

Ćwiartka straconych szans cz. 1 - Grzech Pierworodny

Za chwilę minie ćwierć wieku Wolnej Polski. Co się udało, a co zaprzepaściliśmy. Mądrym można być post factum, jednak chciałbym zabrać w tej sprawie głos, bo mocno boli.

  Po 1989 roku Polska miała niebywałą szansę, stać się krajem silnym gospodarczo i politycznie. Nasi główni wrogowie, Rosja i Niemcy, byli wtedy mocno osłabieni. Soviety trawił rozgardiasz wewnętrzny i rozpad, a Niemcy przejmowały właśnie schedę po NRD. Oba mocarstwa nie miały wówczas głowy do wspólnych układów i knowań, ponad głową Polski. Sytuacja wypisz wymaluj jak po zakończeniu I Wojny Światowej. Dlaczego tego nie wykorzystano? Oto moja diagnoza.

  Grzech pierworodny, którego skutki, boleśnie odczuwamy do dziś, ZANIECHANIE LUSTRACJI. Powie ktoś, oszołom, przecież największe głowy opozycji krzyczały i krzyczą, że grzebanie w esbeckich papierach jest niszczeniem ludzi, które niczemu dobremu nie służy, a powoduje jedynie eskalację zwierzęcej nienawiści.

  Taki przekaz popłynął od Adama Michnika, który w dość krótkim czasie z wojującego opozycjonisty przedzieżgnął się w admiratora dwóch największych łotrów stanu wojennego, Jaruzelskiego i Kiszczaka. Przypomnę tylko, że ten osobisty przyjaciel obu "generałów" od 1989 r. jest głównym ideologiem III RP. Co ciekawe, zanim zbratał się więzami dozgonnej przyjaźni z niedawnymi wrogami, przez wiele tygodni buszował w archiwach bezpieki! Cóż tam znalazł, nikt nic nie wie. Pan Adam z gęby pary nie puścił. Jednak po opuszczeniu archiwów, stał się zwolennikiem bratniej przyjaźni z komunistami, ba zaczął ich przedstawiać, jako współtwórców demokratycznych przemian.

  Co sprawiło, że ten zaciekły osobisty wróg Jaruzelskiego, stał się nagle jego największym przyjacielem, cóż tak gwałtownie odmieniło Nadredaktora? Możemy snuć domysły i gdybać jeno. Zanim przedstawię swoją tezę, zacytuję słowa Jaruzelskiego, który zagrożony Trybunałem Stanu, od niechcenia bąknął, że "mogą spaść różne aureole", co miał na myśli, hm pozostajemy w sferze gdybań i domysłów. Moja interpretacja pozostaje jednoznaczna, uważajcie, uważajcie dawni opozycjoniści, a szczególnie, ci którzy dziś, jesteście autorytetami, ja dzięki swym prywatnym archiwom, trzymam was za jaja!

  Ten straszliwie uzależniający układ stał się kamieniem węgielnym III RP. Opozycjoniści uwikłani we współpracę z SB,jednak wciąż grający niezłomnych i nieskalanych, w swej jakże tragicznej pysze i głupocie, bali się przyznać do dawnych grzechów, a ich dawni oprawcy umiejętnie to wykorzystali, czerpiąc biznesowe profity.

  Sprawa bardzo istotna, powiedziałbym zasadnicza, nie potępiam uwikłanych we współpracę, bo SB i WSW,to przestępcze organizacje, które stosowały najbardziej wyrafinowane i wredne metody, łamanie charakterów i postaw, a poza tym, który z nas bez grzechu jest, niech pierwszy rzuci na nich kamień.

  Grzech największy uwikłanych, a zadufanych w sobie, to ich strach przed prawdą, a szczególnie bojaźń przed "utratą aureoli". Cóż by się stało gdyby np. Wałęsa, Boni lub Drawicz, ogłosili publicznie, że zgrzeszyli, ale za grzechy żałują i zrobią wszystko, aby swe dawne przewinienia naprawić. Nic by się nie stało, ba taki szaraczek jak ja, ale przypuszczam, że i wielu innych z wielkim zrozumieniem, ba nawet z podziwem spojrzało by na wyznających publicznie swe grzechy. Niestety nic takiego nie zaszło!!! Uwikłani szli dalej w zaparte i łgali, łgali, łgali, nic to że dowodów z każdym rokiem przybywało, a kłamcy przez to okrywali się coraz większą hańbą.

 W tym miejscu należy przypomnieć, że nasza Ustawa lustracyjna, jest jedną z najłagodniejszych jakie obowiązują w krajach dawnych demoludów. Zgodnie z jej literą, dawny TW musi jedynie złożyć oświadczenie o formie swej dawnej współpracy. Jeśli to uczyni, może z pełnym spokojem uczestniczyć w życiu politycznym i gospodarczym kraju. Sankcje ograniczeń spadają jedynie na kłamców lustracyjnych. Najlepszym przykładem, że Ustawa "nie boli" prawdomównych, jest Andrzej Olechowski. W czasach PRL. był on współpracownikiem SB, przyznał się do tego w swym oświadczeniu lustracyjnym i w sposób niezmącony uczestniczył w pracach kilku rządów Wolnej Polski. Dla przypomnienia, był nawet Ministrem Finansów w tak znienawidzonym i w konsekwencji obalonym przez "Salon" rządzie Jana Olszewskiego.

  Konkluzja moich dzisiejszych wywodów. Rok 1989 i nasze przemiany, były pionierską próbą w sowieckiej sferze wpływów. Wszystkie demoludy z niepokojem patrzyły, jak to się skończy. Szczególnie, że każdy z nas miał przed oczami krwawą łaźnię Placu Tiananmen! Innej drogi niż Okrągły Stół i być może Magdalenka, po prostu nie było. Za nami, poszli inni, ale odwagę Pioniera Przemian wzięła na siebie polska opozycja i za to jej chwała. Mur Berliński padł dzięki Polsce, jednak o tym już nikt nie pamięta!

  Coś jednak poszło nie tak i zamiast pójść prostą drogą prawdy i przemian, wdepnęliśmy w gnojowisko uzależnień, układów i rozkradania Polski. To efekt kłamstwa i braku odwagi do wyznania swych grzechów. Dawne skrywane wstydliwie uwikłania, spowodowały, że kiedy nadszedł czas stabilności i pewności, że Wolnej Polsce, Soviet już nie grozi, układ okrągłostołowo - magdalenkowy trwał i trwa w najlepsze!!! Pacta sunt servanda, brzmią mi w uszach słowa Bronisława Geremka, kiedy to po raz kolejny rząd Wolnej Polski szedł na kompromis z komunistami! Paktować z łotrem można do czasu, kiedy jest on silniejszy od nas, jednak kiedy karta się odwróci, należy go wtrącić do ciemnicy. Dlaczego ostatecznie nie rozprawiono się z komuną, ba oddano jej przedstawicielom co lepsze gospodarcze kąski, bo łotr był i jest wciąż silny swoją wiedzą o uwikłaniu naszych elit. Gdyby nasze Elity dokonały samooczyszczenia poprzez wyznanie dawnych grzechów, nasz kraj byłby dzisiaj w zupełnie inny miejscu! Grzech pychy zbiera swoje żniwo!!!

PS. Kliniczny wręcz przykład tragicznie szkodliwego dla Polski uwikłania, to Lech Wałęsa, jego pycha i strach przed prawdą.















poniedziałek, 19 maja 2014

Papryka

Panie Premierze, jak żyć?! Trochę głupio, ale bardzo na temat. Hurra optymizm w związku z ćwiartką, 4 czerwca, a tak naprawdę totalna bryndza. Minęło 25 lat Wolnej Polski, a syf i bieda jest wszechobecna. Niech Was nie oszukuje blichtr wielkich metropolii, bo to nie jest prawdziwa Polska! Czy przez ćwierć wieku nie stać nas było na normalne umeblowanie, nie bo grzech był pierworodny i całą forsę przejęli ubecy!!! Spójrzcie na wschodnie rejony i środek naszego kraju, tam bieda aż piszczy i ludzie nie mają za co żyć!!! Na budowach z unijnej kasy, bogacą się szwagrowie i dzieci szwagrów, nie bez kozery, polskie autostrady są najdroższe w świecie. Ja się naiwnie pytam, gdzie jest  sędzia i prokurator, aha nie ma, bo Pan Premier akurat jest z nimi na meczu!!!

niedziela, 18 maja 2014

Internetowy przegląd tygodnia

Baba z brodą, dawny jarmark powraca, Europa idiocieje.


Kubica wreszcie dojechał bez kraksy. Oby tak dalej!

http://sport.wp.pl/kat,138236,title,Rajd-Argentyny-najlepszy-wynik-Kubicy-w-sezonie,wid,16594790,wiadomosc.html?ticaid=112b54

Wałęsiak nie będzie świętował 4 czerwca, bo jedzie do Mławy, bardzo celna uwaga jednego z rozmówców, jak nie dają mu głównej roli, to nie uczestniczy.

http://wiadomosci.wp.pl/kat,124400,title,Zaskakujace-slowa-Lecha-Walesy-To-on-musi-byc-gwiazda,wid,16589678,wiadomosc.html

Ciekawe i oby tak się stało. Mała  uwaga, największym producentem ropy naftowej jest USA, a eksporterem Arabia Saudyjska.

Monte Cassino - 70 lat

Dzisiaj mija 70. lat od zdobycia klasztoru i wzgórza. Zwycięstwo okupione krwią wielu narodów. Ostatecznie Cassino zdobyli żołnierze II Korpusu, ale zginęło ich prawie tysiąc. Czy warto było, przecież, większość z nich urodziła się na Kresach Rzeczypospolitej, na ziemiach o których już wtedy wiadomo było, że do Polski należeć nie będą. Wielka chwała i poświecenie, to jedno, a kalkulacja połączona z polityczną strategią to drugie. Wychowałem się w admiracji dwóch wielkich polskich zrywów, Monte Cassino i Powstania Warszawskiego. Do dzisiaj na pamięć znam słowa Czerwonych Maków i większości piosenek i pieśni powstańczych. Jednak po tylu latach od zrywów, refleksja nasuwa się sama, dlaczego podjęliśmy walkę. W przypadku Cassino, uważam, że mimo wszytko wymagała tego zwykła wojenna konieczność, co do Powstania, to już zupełnie inny temat.  W czasach komuny, wszystko, co związane było z historią II Rzeczpospoliej, stawało się dla nas świętością, bez przerwy szarganą przez komunistycznych zaprzańców.  Jednak teraz czas na trzeźwy osąd zdarzeń. Oczywiście refleksja nie rodzi się sama, inspirują ją autorzy rewizjoniści, śp. prof. Paweł Wieczorkiewicz, Piotr Zychowicz czy autor ostatniego bestsellera, Jakie piękne samobójstwo, Rafał Ziemkiewicz.
W przypadku Monte Casino nasuwa się pytanie, czy wielomiesięczne ataki na klasztor były strategicznie uzasadnione. Nasze hagiograficzne zapiski przekonywały, że tak. Jedna okazuje się że nie do końca, a głupota alianckich dowódców poprowadziła na śmierć tysiące.


  Ciekawostka jeszcze jedna, Melchior Wańkowicz, dziennikarz, reportażysta i publicysta, pisarz, autor najważniejszego polskiego dzieła o Bitwie, opisując ją, nigdy w czasie jej trwania nie pojawił się w pobliżu linii walk. Opisywane relacje powstały na podstawie rozmów z żołnierzami. Z racji takiej dekowniczej postawy, był postacią wyjątkowo nie lubianą przez toczących krwawe boje, żołnierzy.
Roztrząsanie zasadności walk bezsensownych lub beznadziejnych , o tym napiszę w najbliższym czasie, po przeczytaniu najnowszego dzieła Rafała Ziemkiewicza. Natomiast poniżej dwie oceny  sławnej bitwy cassińskiej. Pierwsza krytyczna, Piotra Zychowicza(czy do końca uzasadniona?)


a druga klasyczna, mówiąca o konieczności zdobycia wzgórza jako jedynej drogi na Rzym, a także wywiad ze Zbigniewem Siemaszko, przekonywującym o nieuchronności naszego udziału w Bitwie.



Jedno pozostaje bezsporne, zwycięstwo pod Monte Cassino jest naszym wielkim powodem do chwały, a każda zwycięska bitwa uskrzydla i dodaje nadziei. Poniżej trzy utwory, poświęcone tej Victorii.

piątek, 16 maja 2014

Korwin Mikke spuszcza wodę w kiblu

Wczorajsza audycja "Jeden na jeden". Do wyborów nieco ponad tydzień, notowania Mikkego we wszystkich sondażach, bardzo optymistyczne. Szansa na wejście ogromna. Cóż robi Guru, ni mniej ni więcej, ale wrzuca do kibla, poparcie i zaangażowanie swych naiwnych wyznawców i cztery razy spuszcza wodę! W dołączonym niżej wywiadzie, stwierdza, że Putin to świetny czekista, na Ukrainie rządzą Niemcy, Krym należy się Rosji, a kobiety są głupie i nadają się tylko do garów.
Takie gadanie, to bardzo świadome, przedwyborcze harakiri, czy Trefniś w muszce nie zdaje sobie z tego sprawy. Jasne i oczywiste, że tak, ale on zawsze to robi!
Swego czasu bardzo trafnie opisał ten syndrom,  Rafał Ziemkiewicz, świetny pisarz i publicysta, a drzewiej partyjny kolega Korwina. Stwierdził ni mniej ni więcej, JKM gra w kampaniach wyborczych, ale do czasu, kiedy jego szanse są prawie stu procentowe. Wtedy wychodzi na scenę i wypluwa z siebie taką głupotę, że najwierniejsi z wiernych przestają w niego wierzyć. Cóż sprawdziło się i tym razem!
Nie czas i miejsce na rozważanie motywów, opisanego postępowania, nie ulega jednak kwestii, że taki modus operandi, psuje polską scenę polityczną i zniechęca do aktywności społecznej kolejne pokolenia młodych Polaków.


 

czwartek, 15 maja 2014

Fotoreportaż z rewitalizowanej Stoczni Gdańskiej - Młode Miasto

Wczoraj zrobiłem sobie wycieczkę stocznioznawczą, z okazji postawienia nowego wiaduktu przy al. Zwycięstwa, który łączy centrum z terenami postoczniowymi. Wiadukt architektonicznie poprawny, trochę razi jego "inność" od starego, wiszącego prawie równolegle nad torami, w sumie jednak ujdzie.
Swą przechadzką otworzyłem ruch pieszy na nowym obiekcie, chodniczki tam co prawda wąziutkie i wyraźnie widać że pieszym nie przyjazne, ale co tam, póki co można iść ulicą, ruch samochodowy na razie zamknięty. Po drodze spotkałem też kilku rowerzystów.








Idę dalej,opuszczam wiadukt, po lewej poniżej, ruiny Stoczni, po prawej w dole, mocno zaniedbane czynszówki przy stoczniowe.






Nową trasą mijam dawne granice Stoczni, po lewej cały czas tereny zrujnowanego zakładu, a po prawej słynny płot, ha, ha, ha, a cóż to za niebieska tabliczka na ścianie!?!?!










Na tabliczce napis "MUR PRZEZ KTÓRY PRZESKOCZYŁ WAŁĘSA", oczom własnym nie wierzę, jednak zaraz rozsądek bierze górę, toż sam słynny noblista, nie jest w stanie wskazać miejsca, swego historycznego skoku. Po prostu jakiś niecny trefniś okrutnie zakpił z NIEGO, zgroza!!!
(UWAGA:  TABLICZKI JUŻ NIE MA ZERWALI!!!  cóż po otwarciu nowego wiaduktu zbyt wiele osób mogło się pośmiać!!! - dopiska z 6 września)









Jestem już w całości na terenach stoczniowych, dużo przestrzeni i wielkie puste pola, a wśród nich elegancka nowa droga i nowiutkie ścieżki rowerowe, następnym razem zawitam tu na rowerze. Po prawej w oddali, wielka zardzewiała bryła nowo postawionego Centrum Solidarności. W zamyśle projektantów budynek miał swym kształtem i rdzawym kolorem nawiązywać do budującego się kadłuba statku. I owszem, tak właśnie jest, tylko obrzydliwie to wygląda, jak dla mnie architektoniczna porażka. Jednak zawsze powtarzam, de gustibus non est disputandum. Może jednak komuś się podoba.





Idzimy dalej, po lewej budynek Dyrekcji Stoczni


Jeszcze raz zardzewiała bryła Centrum



 W tył zwrot i od lewa, Trzy Krzyże, Centrum i Sala BHP



 Jeszcze raz na lewo Sala BHP



Na lewo ruiny, ruiny, ruiny


 Słitfocia z historią w tle

Szerszy horyzont, od lewej Zieleniak, Krzyże,Centrum i Sala BHP



W oddali gazownia na Wałowej



Po prawej przychodnia na Wałowej


 Zakręt w prawo, w kierunku Wałowej. Po lewej zakaz wjazdu, coś burzą, coś budują.



Raczej burzą, na tym tle Wałęsiak lubi się fotografować!



Koniec wycieczki dochodzimy do Wałowej


























                   


Zanurzam się coraz głębiej, w dawniej niedostępne przestrzenie SG, słońce coraz bardziej grzeje, zdejmuję polarka i pstrykam kolejne fotki. Jesteśmy w historycznym centrum dawnych wydarzeń. Po lewej budynek Dyrekcji Stoczni, a po prawej za przystankiem autobusowym prześwituje słynna Sala BHP.

                              Na horyzoncie, zbiornik gazowni na ul.Wałowej.

Cała naprzód, ale po dwustu metrach na chwilę stop i w tył zwrot, telefonik do ręki i kolejna fotka będąca kwintesencją tego miejsca, Trzy Krzyże, nowe rdzawe Centrum, usytuowane przy Bramie nr 2 i Sala BHP.





Prę nie ubłaganie do przodu, ale koniec jest już bliski, po lewej zrujnowane hale produkcyjne, a "po prawo" nowiutka ścieżka z gazownią w tle.





Przed zakrętem i końcem wycieczki jeszcze raz w tył zwrot i powtórnie ten sam "esencjonalny" obrazek, ale tym razem z Zieleniakiem w tle. Drugie ujęcie, to słitfocia autora fotek i tekstu, aby nie było wątpliwości co do kopyrajtów:-)




Już za kilkadziesiąt metrów droga zakręca 90 stopni w prawo, łącząc się z ulicą Rybaki Górne, która z kolei krzyżuje się z Wałową. Po lewej i na wprost,  pozostawiamy wielkie rumowisko wciąż burzonych hal. W przyszłości zapewne powstaną tutaj wielkie blokowiska i centra handlowo biznesowe, ale póki co, wielki budowlany rozgardiasz.  






Przelotowość trasy wydaje się na razie odległa, bo na skrzyżowaniu Wałowej i Rybaków, buszują wielkie buldożery i straszą głębokie wykopy, ale na rowerową majówkę warto  się tam wybrać i pozwiedzać tę do niedawna niedostępną otchłań.
W mojej formule fotoreportażu, nie czas i miejsce na komentarze gospodarcze o przyszłości SG. Na pewno powierzchniowo, Stocznia była zbyt wielka. Na pierwszy rzut oka widać, że te tysiące zrujnowanych hektarów zaczęto zagospodarowywać, czy z sensem, to czas pokaże.
Tymczasem zapraszam na wycieczkę rowerową, a po zakończeniu zwiedzania SG, ulicą Wałową, obok budującego się Muzeum II Wojny i  malowniczym mostkiem,  wjeżdżamy na Stare Miasto, gdzie rower jest pojazdem uprzywilejowanym.
Bardzo polecam i jakby co, służę za przewodnika:-)