piątek, 27 czerwca 2014

La Corbusier - urbanistyczny Mao Tse-tung

Le Corbusier, właściwie Charles-Édouard Jeanneret-Gris (1887 - 1965). Wielki wizjoner, wspaniały architekt, prekursor modernizmu, autor słynnego dzieła, W stronę architektury. Taką przepiękną  gębę dolepił mu świat.

Oto najważniejsze myśli zawarte w jego "wiekopomnym" dziele, skondensowane w artykule z 21 października 2012 pod znamiennym tytułem Maszyny do mieszkania, autorstwa nie znanego, sygnowane przez PAP.

"Pod wpływem maszyn wygląd i funkcjonowanie naszego świata uległy wspaniałym przeobrażeniom. Mamy nową optykę i nowe życie społeczne, lecz nie dostosowaliśmy do nich naszego domu" - pisał Le Corbusier. Uważał, że "jesteśmy nieszczęśliwi, bo żyjemy w niegodnych domach, które rujnują nam zdrowie i moralność".
Szczęście miały zapewnić nowoczesne domy pełniące funkcję maszyn do mieszkania. Budynki miały się upodobnić do maszyny poprzez uprzemysłowienie ich produkcji i ułatwienie ich obsługi.
Dla Le Corbusiera architektura była przemyślaną, bezbłędną grą brył w przestrzeni. Temu "czystemu wytworowi umysłu" przeciwstawiona została katedra gotycka, która walczy z prawem ciężkości i "jest doznaniem należącym do porządku uczucia".
Uprzemysłowione budownictwo miało prowadzić do powstania demokratycznych osiedli, co oznacza, że lokatorzy mieszkaliby w podobnych mieszkaniach o podobnym metrażu. Według Le Corbusiera wszyscy mieli mieć dostęp do parków, ogrodów i sklepów. Na osiedlu Le Corbusiera wysokie budynki miały stać daleko od siebie. Le Corbusier planował wznoszenie domów na słupach ponad jezdnią.
W idealnym domu Le Corbusiera znalazło się pięć pomieszczeń: do gotowania, do jedzenia, do pracy, do mycia i do spania. "Takie są standardy mieszkania. Dlaczego zatem na uroczych okolicznych willach widzimy te bezużyteczne wielkie dachy? Po co tak nieliczne i małe okna, te wielkie domy z tyloma pokojami zamykanymi na klucz?" - pisał autor "W stronę architektury". Zrezygnował całkowicie z estetyki, skupiając się na przeznaczeniu każdego z elementów domu ich wnętrza.

Pamiętajmy że nasz "wizjoner" urodził się w czasach zauroczenia maszynami i galopującym postępem technicznym. Czasach gdzie zimna technika i unifikacja święcić zaczęły tryumfy, a człowiek zatracając swoją duchowość, znalazł nowego bożka, POSTĘP. Wtedy też ponownie poczuł się równy Bogu i uwierzył, że wraz z szalonym postępem technicznym, możliwe jest również diametralna zmiana natury ludzkiej. Ponownie wróciła wiara w możliwość plastycznego kształtowania społeczeństw, jakże zgubna, inżynieria społeczna. To wtedy zatryumfowała obłędna doktryna Marksa w ludobójczym wykonaniu Lenina, a na zgliszczach upokorzonych Niemiec narodził się Hitler. Odczłowieczone społeczeństwo miało w swej masie tworzyć nowy wspaniały świat, jednostka niczym liczą się miliony!!!

Przeobrażenie człowieka w humanoida - maszynę pod wzniosłymi hasłami sprawiedliwości społecznej, to religia tamtych lat. Jakże wspaniale wpisywał się w nią nasz szwajcarski architekt.
Czysta i przejrzysta przestrzeń wnętrz, zunifikowana i do bólu funkcjonale pomieszczenia. 
Mieszkania - blokowiska z wielkimi jasnymi oknami wychodzącymi w przestrzeń publiczną równie perfekcyjnie i logicznie "przystrzyżoną". W tej idei brak było miejsca na indywidualizm i bezsensowne marnotrawstwo powierzchni. Wszystko układało się w logicznie skonstruowaną maszynerię, a człowiek miał funkcjonować w tym wszystkim jak dobrze zaprogramowany trybik.

Jak to wyglądało w praktyce? Blokowiska - mrówkowce pierwsi zaczęli stawiać Francuzi. 
Osiedla "przyszłości"budowano, na obrzeżach wielkich miast. 
Nie zapominano w nich o zagospodarowaniu przestrzeni zewnętrznych, wśród blokowisk tworzono parki, miejsca wypoczynku i całą infrastrukturę wygody. Francja elegancja, proletariacki raj! 
Jednak nic nie trawa wiecznie, w ciągu zaledwie kilku lat, te wizjonerskie osiedla przekształciły się w zachwaszczone i odrażające slumsy. Siedliska występku i szalonej biedy, a w konsekwencji, zapadające się w otchłań beznadziei, osiedla widma. We Francji eksperyment spalił na panewce, ale nie w ciemię bici Francuzi pomysł sprzedali dalej. Kupili go Sowieci i kraje satelickie Imperium. 
Takim to sposobem w latach 70. ubiegłego wieku uraczono nas rozwiązaniami geniusza La Corbusiera! Opłakane skutki dla polskiej przestrzeni publicznej są nieodwracalne. Pokraczne i obrzydliwe osiedliska stały się wizytówką naszych wszystkich miast i będą straszyć swą potwornością jeszcze przez co najmniej stulecie, dopóki się nie rozpadną!!! Cóż taki jest koszt totalitarnego postępu!
Oczywiście odzywają się głosy, że geniusz Szwajcara został w socjalizmie wypaczony, bo nie stworzono pełnej infrastruktury zewnętrznej, poprzestając jedynie na mieszkaniowych dziuplach. Nieprawda, we Francji infrastruktura zewnętrzna została zrealizowana w całej rozciągłości, a i tak cała idea wzięła w łeb. 
Drugi argument za La C, to możliwość zapewnienia dachu nad głową milionom rodzin, doktrynalna bzdura, można było wybrać inne mniej betonowe rozwiązania.
Słońce, przestrzeń i zieleń, sztandarowe hasło Le C, w swym zamyśle jakże wspaniałe i proste zarazem, przemieszało się z uniformizmem i klocowatością przestrzennych brył co w efekcie powodowało monotonię i nudę. Jak opłakane dało to efekty niech zaświadczą "dzieła" naszego geniusza i jego naśladowców. Na pierwszy ogień proponuję, szalony plan zburzenia centralnych dzielnic Paryża i postawienia tam funkcjonalnych klocków.


Le Corbusier - ojciec duchowy blokowisk, Romy Piotrowskiej. Kolejna ciekawa pozycja dotycząca dokonań naszego bohatera.


"Poważał niewielu współczesnych architektów, za to podziwiał logikę i celowość inżynierów"
to jest cytat klucz do duszy "wielkiego" LeC, funkcjonalność miażdżąca wolność, piękno i swobodę tworzenia. Czyż nie jest to swoisty totalitarny gwałt na przestrzeni publicznej, idealnie wpisujący się w czasy okrutnych dyktatorów z pod znaku sierpa i młota oraz swastyki.
Ostatnim wielkim akordem idei szalonego Le C była opisywana wczoraj Brasilia, a w wersji karykaturalnej, socjalistyczne osiedla mieszkaniowe. Miejmy nadzieję, że kult jaki swego czasu otaczał dokonania "Mistrza" odszedł na zawsze i nigdy już nie powróci!!!
Na przeciwnym biegunie stawiam innego twórcę, wielce uduchowionego geniusza i skromnego człowieka Antonio Gaudiego (1852 - 1926). Jakże inne są jego bajkowo piękne dzieła z najważniejszą na firmamencie, barcelońską Sagrada Familią, ale to jest temat na zupełnie inne rozważanie.
  

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz