poniedziałek, 2 czerwca 2014

Ćwiartka straconych szans cz. 6 - Główny Ideolog III RP

Zastanawiać się nie ma co, tą osobą jest Adam Michnik. W stanie wojennym bluzgający wróg Jaruzela, a po 1989 i zakończeniu buszowania w archiwach bezpieki przenicował się w admiratora Łotra. Co stało się z Redaktorem pośród zakurzonych teczek zdrajców, zaprzańców i brutalnie złamanych ludzi. Nie wiadomo, logika nakazuje podejrzewać, że zobaczył coś stasznego. Na początku Wolności był najważniejszą szarą eminencją transformacji, dla wielu stał się Guru przemian. Jaką kierował się logiką, prostą bolszewicką, chciał w Wolnej Polsce stworzyć pokolenie nowych ludzi, wolnych od zgubnych katolickich przesądów i narodowej dumy. Czy kosmopolityzm wyssał z mlekiem swej kominternowskiej Matki, czy też, młodzieńczo ukształtował go Ojciec, kadrowy funkcjonariusz Sovietów. Trudno wyrokować, ale bolszewickie korzenie mocno mu w duszy grają, sam fakt że większość swoich przeciwników polityczncy mianuje bolszewikami. Do niedawna jego koronnym argumentem w każdej dyskusji były chwalebne polityczne odsiadki z czasów PRL. Jakże charakterystyczne dla jego bolszewickiej duszy jest nie przyjmowanie argumentów swych oponentów politycznych, po leninowsku beszta ich krzycząc i miota obelgi. Inaczej sprawy się mają z lewicą postkomunistyczną, ta zawsze znajdzie zrozumienie u Redaktora, a w ocenie ich dawnych występków zwykle doszuka się jasnych stron. Będąc przez prawie dwie dziesiątki lat najbliższym zausznikiem władzy poczuł się w swej pysze najwyższym Sędzią i Nauczycielem, uwierzył w swą nieomylność i wzniosłość swych pokręconych idei, które były i są zlepkiem bolszewicko - lewackiej paranoi. Doszedł do przekonania, że jest Demiurgiem Narodu, a wszelką opozycję przeciwko jego światłej myśli tworzenia należy po bolszewicku wdeptać w ziemię. Pamiętam z jak wielkim niesmakiem przyjąłem jego chamskie zachowanie na pogrzebie noblisty Czesława Miłosza, kiedy to nie szanując powagi uroczystości z pianą na ustach obrażał przeciwników Pisarza. Podobnych ekscesów było w jego życiorysie bardzo wiele.

Swym postępowaniem rozmył granicę pomiędzy dobrem a złem, pewny swej bolszewickiej nieomylności, samozwańczo mianował się sędzią, ważącym przestępstwa i zasługi. Wyrokami szermował w mediach i swojej Gazecie, a Jego ocena dla wielu stawała się wykładnią prawości i rozsądku. O tym kto będzie bohaterem, a kto szmatą, będę decydował JA, oczywiście nigdy tego tak prosto nie wyartykułował, ale konsekwentnie kształtował ten sposób myślenia.

Na szczęście czas wielkich wpływów Oberredaktora odchodzi w siną dal. Epoka internetu bardzo mocno osłabiła monopol jego nieomylności. Współcześni młodzi ludzie potrafią myśleć samodzielnie i nie potrzebny jest im do szczęścia Fałszywy Prorok. Gwiazda Nadredaktora powoli gaśnie, ma co prawda jeszcze pokaźne grono wyznawców, ale do tej czeredy nie dołączają już inni. Sytuacja jest wręcz odwrotna, jego zacietrzewienie i od lat niezmiennie lewackie ciągoty połączone z brakiem świeżości intelektualnej oraz wieczne ciskanie gromów, a także bolszewickie nie dopuszczanie do głosu inaczej myślących, powoduje coraz liczniejsze apostazje. Król jest nagi, a coraz bardziej nieskładne i pieniacze wypowiedzi medialne dopełniają całości i odstraszają.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz