środa, 3 września 2014

Lovatnet - jezioro przeklęte

Podróże po Norwegii, piękne widoki, aktywna turystyka, znane i uznane szlaki. Wielu odwiedziło i ukochało krainę fiordów. Jednak surowy klimat i niepewna pogoda, skutecznie odstrasza innych. Kwestii nie ulega jedno, są tutaj miejsca tak bajeczne, że chociaż raz warto odwiedzić ten kraj! Do takich bajkowości należą okolice jeziora Lovatnet. Turkusowa tafla jeziora hipnotyzuje swoją barwą, a potężne zwisające nad wodą skały, zniewalają surową potęgą. Jednym z najwyższych szczytów nadjeziornej okolicy jest góra Ramnefjell, z której zboczy wpadają do jeziora białe i wąziutkie nitki górskich wodospadów. Okolica piękna, zabójczo cicha oraz nad wyraz spokojna. Mimo że kilkanaście kilometrów dalej można wejść do wąwozu prowadzącego do Kjenndalsbree, czyli jednego z bardziej malowniczych odnóg największego w Europie lodowca Jostedalsbreen,turystów tutaj zdecydowanie mniej niż gdzie indziej. Cichość okolicy uspokaja i zastanawia zarazem, czyżby jakaś niewidzialna moc kazała utrzymać godność i powagę tego miejsca? Nie ma tutaj tłumu turystów, a na wąskich górskich drogach, auta nie tłoczą się w długich ciągach. Co jest powodem, że w sercu tej najbardziej turystycznie uczęszczanej krainy, ostała się tak nieprawdopodobnie cicha enklawa? Kto wie, a kto nie wie, cicho sza, głośno się o tym nie mówi. Według mnie przyczyną są krążące po okolicy duchy przodków, których ciała na zawsze spoczęły na dnie jeziora. Pierwsza odsłona tragedii miała miejsce w niedzielne popołudnie 15 stycznia 1905 roku. Tego dnia, z podbrzusza góry Ramnefjell oderwał się potężny skalny potwór, wysoki na ponad 100 metrów i ważący ok. 125 tys. ton granitowy blok wpadł z wielkim impetem do wody z wysokości ponad 500 metrów. Fala jaką wytworzył impakt, miała wysokość 40 metrów i zmyła z powierzchni ziemi dwie najbliższe wioski Nesdal i Bodal. W ciągu kilku sekund w kipieli, zginęło 61 mieszkańców tych osad. Większości ciał ofiar nie odnaleziono. Spoczywają do dziś w jeziornej mogile (wydobyto i pochowano jedynie 9 ciał). O sile tego norweskiego tsunami niech świadczy fakt, że stateczek wycieczkowy Lodalen, pływający po jeziorze, został wyrzucony w głąb lądu na odległość ponad 350 m.
Po kataklizmie wioski odbudowano, a mieszkańcy zajęli się codziennością. Oficjalne przekazy nie mówią, jak długo pamięć tragedii trwała w umysłach i sercach uratowanych oraz ich potomków. Życie toczyło się dalej, a z trzewi morderczej góry Ramnefjellet (1493 mnpm),co jakiś czas do wiosek dochodziły tylko groźne pomruki pękających skał. Sporadycznie do wody wpadały większe i mniejsze głazy. Nikogo to jednak nie wzruszało, przecież nic dwa razy się nie zdarza! Mijały lata, w odbudowanych wioskach przyszło na świat już drugie pokolenie ofiar tragedii. Czy wspomnienie o kataklizmie poszło zupełnie w niepamięć, tego nikt nie wie? Niestety okrucieństwo przyrody, a może kara boska sprawiły, że po 31 lat, mordercza góra uderzyła ponownie, ale z jeszcze większą siłą!!! Znowu była niedziela, 13 września. Głaz który wtedy uderzył w taflę spadł z wysokości prawie 800 m, potęgą ponad miliona metrów sześciennych. Fala jaką spowodował miała 70 metrów wysokości!!! Nesdal i Bodal po raz kolejny zapadły się w otchłań, a toń jeziora stała się grobem dla kolejnych 74 mieszkańców. Dwie tragedie, 1905 i 1936 pochłonęły w sumie 135 istnień ludzkich(!!!) jak można to zinterpretować? Fatum, przeznaczenie czy nieprzewidywalność przyrody, a może jednak Palec Boży?! Ja skłaniałbym się ku temu ostatniemu! Wszak nic nie zdarza się przypadkowo i jak napisano w Piśmie Świętym, nawet najmniejszy włos na twojej głowie, człowiecze jest policzony i nie spadnie bez boskiej woli. Tak, tak, święcie w to wierzę! Jakie grzechy skrywali w swoich sercach i duszach mieszkańcy wiosek, za co zostali ukarani?! Po tylu latach nikt już do tego nie dojdzie! Jednak szczątki ofiar na wieczność uwięzione w głębinach, skutecznie odstraszają turystów, a tułające się po okolicach dusze potępionych topielców co jakiś czas ukazują się nieświadomym tragedii podróżnikom. Podobno od czasów ostatniej tragedii zanotowano tutaj wiele tajemniczych i niczym nie uzasadnionych utonięć, a ciał niektórych pływaków nigdy nie odnaleziono.


PS. Poniżej link do historii z podróży w te same miejsca, blogera z Polski.






Opis tragiedii





Przepiękny turkus Lovatnet



Ramnefjellet - zabójcza góra. Widoczne na zdjęciu zacienione wgłebienie w zboczu, to wyrwa z 1905 r.









   

1 komentarz:

  1. Bardzo ciekawy wpis, można się wiele dowiedzieć! I ładne zdjęcia :)

    OdpowiedzUsuń